środa, 23 maja 2012

24. L'enseignement

30 Lipca 2012
     Witam kochani, wiem, że długo mnie nie było, przepraszam po raz kolejny. Po prostu straciłam zapał do tego opowiadania. Musiałam wyjechać, odpocząć od niego. Widzę że spora część z Was mnie opuściła, ale cieszę się, że reszta pozostała, a także miło mi widzieć nowe twarze. 
Dziękuję także wszystkim, którzy tutaj zaglądają (Ha! Statystki dobra rzecz ^^ ).
Grelka
 Dzięki, że zauważyłaś tę blokadę i mi o niej powiedziałaś, zupełnie nie zwróciłam na to uwagi.
Właśnie ! I tutaj muszę powiedzieć, że przepraszam, jeśli ktoś nie mógł skomentować opowiadania bo nie posiada tutaj konta. Blokada założyła się sama, ale już jest zdjęta, także zapraszam do komentowania, nawet anonimowego ; ).

Jeśli ktoś przekopał bloga to pewnie zauważył małą zmianę, jeśli nie to już mówię. Dosyć dawno powstała galeria "Postaci L'enseignement", znajdują się w niej nowe zdjęcia. Otóż od tej pory nie będzie postaci rysunkowych, czas przenieść opowiadanie do bliższej nam rzeczywistości. Mam nadzieję, że wygląd zewnętrzny, który wybrałam spodoba się Wam. Jeśli nie, pozostaje Wam Wasza wyobraźnia ; ).

Tina
 Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa, cieszę się, że mimo mojej częstej nieobecności, zyskałam nową czytelniczkę : ). Jesteś jedną z niewielu osób, która woli NTB, ale miło mi słyszeć różne opinie ^^. Co do tamtego opowiadania, to mam je zamiar kontynuować, ale jeszcze nie teraz. Najpierw zakończę pierwszą część tego opowiadania. Potem zabiorę się za NTB i ostrzegam, że poprzednie rozdziały zostaną nieco zmienione i w końcu przeniosę je tutaj : ).
Pozdrawiam serdecznie : ).

Guren
Miło mi bardzo, cieszę się że dołączasz do grona czytelników : ) Pozdrawiam ; ) !

Paulinaa P. 
  To co piszesz jest bardzo miłe i dziękuje za te słowa, jednak uważam że nie jestem na tyle dobra, żeby posunąć się do wydania książki, ale fajnie, że ktoś tak wysoko mnie ocenia ; ).

   Słuchajcie mam do Was kolejną sprawę. Jeśli są osoby które chciałyby być informowane (Wiem jedynie o Tinie i Luanie - chyba że już mnie porzuciłaś ^^ ), to niech zostawią najlepiej adres bloga w komentarzu. Po przenosinach, nie wiem kto ze mną został, a kto pojawił się nowy, a tak będzie mi dużo łatwiej.

Nie chcę Was dłużej męczyć tym wstępem, bo wiem, że Ci którzy czekali, chcą jak najszybciej przejść do czytania. Zdradzę tylko, że w tym rozdziale pojawia się dosyć znacząca postać która sporo wniesie do opowiadania.

Zapraszam do czytania ; )

_____________________________________________________

 Jechaliśmy przed siebie, nie odzywając się. Moje serce, które wcześniej szaleńczo łomotało, zaczynało się uspokajać, a ja sam próbowałem opanować myśli, które krążyły po mojej głowie. Co by było gdyby rodzice nas nakryli? Jakbym im to wytłumaczył? Co zrobiłby Milo?Spojrzałem w stronę chłopaka. Wydawał się być spokojny, prowadził, od czasu do czasu rozglądając się po okolicy.
- To... gdzie jedziemy? - zapytałem, a on wzdrygnął się, widocznie nie spodziewając się, że się odezwę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się pogodnie.
- Gdzie tylko zechcesz. - zagryzłem wargę. Chciałem pojechać gdzieś, gdzie mielibyśmy spokój, z daleka od codziennego zgiełku i bieganiny. Gdzieś, gdzie moglibyśmy się rozluźnić i mieć pewność, że nikt nie będzie nam przeszkadzał. 
- Hmmm. Może... - przerwałem, zastanawiając się czy aby na pewno to dobry pomysł. - Może chciałbyś pojechać do babci?
- Pewnie. - uśmiechnął się ponownie i skręcił w prawą stronę.

    Na ulicach nie było dużych korków, dlatego w niedługim czasie znaleźliśmy się przed domem babci. Uwielbiałem to miejsce. Było zupełnie inne niż te, w których spędzałem czas na co dzień. Tutaj mogłem robić to, na co miałem ochotę. Nikt mnie nie oceniał, nikt nie patrzył na mnie spod byka. Spokojna, lecz godna uwagi mieścina. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do drzwi. Po drodze nie obyło się bez zatrzymania przy kwiaciarni, gdyż Milo absolutnie nie zgodził się na przyjechanie z pustymi rękoma. W końcu drzwi otworzyły się i stanęła w nich babcia. Jej mina ukazywała dosyć duże zaskoczenie, ale po chwili radość wpłynęła na jej oblicze.
- Kochani! Ależ się cieszę ! Taka niespodziewana wizyta! - rzuciła się na mnie, wtulając całego w swoje obfite kształty. - Nathi, słoneczko! - wycałowała mnie całego, po czym skierowała się w stronę Milo który od razu wręczył jej kwiaty.
- To dla Pani.
- Oh kochanieńki! Nie trzeba było... Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteście. Razem. - wyściskała go i wycałowała, z nie mniejszą czułością niż mnie. Pokręciłem głową i roześmiałem się cicho. Uwielbiałem tę kobietę, była zawsze tak radosna i pełna życia, że gdyby człowiek był na skraju załamania, ona potrafiłaby go rozweselić.
- Chodźcie kochani, chodźcie, zrobię Wam pyszny obiad, siadajcie i mówcie co Was tu sprowadza. - weszliśmy do kuchni i usiedliśmy po jednej stronie stołu. Milo chyba już automatycznie chwycił moją dłoń. Spiąłem się nieco, patrząc na niego błagalnie. Wywrócił oczami i przełożył nasze dłonie pod stół, jednak nie rozplatając naszych palców. Westchnąłem cierpiętniczo, mimo to uśmiechnąłem się i już nie oponowałem. W prawdzie jego gesty były krępujące, ale zarazem urocze i wywołujące drżenie mego serca. Babcia krzątała się po kuchni, podśpiewując sobie jakąś nieznaną melodię. Patrząc na ilości jedzenia, jaką wyjęła, można by rzec, że zabrała się za gotowanie obiadu dla całej armii.
- No kochani, to co Was do mnie sprowadza, do tego w środku tygodnia ? - ponowiła swoje pytanie.
- A.. tak wiesz... Chcieliśmy trochę uciec od tego całego zgiełku. - odparłem, zgodnie z prawdą.
- Nie dają Wam tam żyć, co ? - zaśmiała się, wrzucając makaron do wrzącej wody.Wstałem i rozłączyłem nasze dłonie, podszedłem do lodówki w poszukiwaniu czegoś do picia.
- Ah... wie Pani jak to jest, zgiełk miasta, szkoła, praca. Czasami przydaje się taki krótki odpoczynek, nawet w ciągu tygodnia. - Milo bawił się kluczykami od samochodu, wodząc za mną wzrokiem. Wyjąłem sok pomarańczowy i spojrzałem na niego, machając pudełkiem. Kiwnął głową, więc nalałem soku do szklanek i jedną z nich postawiłem przed nim.
- No tak, Wy, miastowi. Zgiełk, hałas i bieganina. - pokręciła głowa.
  Przygotowanie obiadu nie trwało długo, babcia z wielką precyzją wykonywała wszystkie czynności. Milo chciał jej pomóc, jednak nie zgodziła się, trzymając się zdania, że jest gościem i ma odpoczywać, a nie zajmować się garami. Nie pomogło nawet upieranie się Milo, że jest to jedna z jego pasji i na prawdę mógłby jej w tym pomóc. Niestety, babcia czasami była bardziej uparta, niż niejeden osioł, oczywiście nie urażając tej kochanej osoby. Wyszliśmy na ogród, było dzisiaj bardzo ciepło, a moje długie, czarne spodnie, na pewno nie były odpowiednim wyborem. Wynieśliśmy naczynia i półmiski z jedzeniem. Obiad, jak zwykle, smakował niebywale. Babcia i Milo byli niemal mistrzami gotowania. Gdybym miał wybrać, którego z nich kuchnię wolę, nie potrafiłbym tego zrobić.
- Mmmm, był pyszne, na prawdę cudownie Pani gotuje.
- Oh, Milo, przestań już z tym Pani, mów do mnie po imieniu, w końcu jesteście na tyle blisko, że możemy sobie na to pozwolić. - na słowa omal nie zakrztusiłem się sokiem. Gdy opanowałem kasłanie, niemal od razu zrobiłem się czerwony, a moje myśli zaprzątnęło pytanie: O jaką bliskość babci chodziło?
- Z całą przyjemnością. To prawda, w końcu jesteśmy dosyć blisko. - uśmiechnął się i puścił mi oczko. Moje poliki parzyły mnie niemiłosiernie, w końcu dyskretnie przyłożyłem do jednego z nich szklankę z zimnym sokiem, chcąc uspokoić wrzącą we mnie krew.
- Dzień dobry ! - usłyszałem za plecami i dosyć zamaszyście odwróciłem się w tamtą stronę. Znałem ten głos, znałem go bardzo dobrze.
Niemal spadłem z krzesła widząc osobę, która stała przede mną. Wstałem pośpiesznie i otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, ale jedyne co byłem w stanie zrobić to otworzyć i zamknąć usta z powrotem. Niska, szczupła brunetka, o bardzo długich, kręconych włosach i zielonych oczach, stała przede mną i mierzyła mnie zdziwionym, ale i radosnym wzrokiem.
- Nath... O matko, nie wierzę... - wydukała w końcu, podchodząc bliżej.
- Kelly... - wyciągnąłem rękę w jej stronę i dotknąłem jej lokowanych włosów, tuż przy twarzy. Niczym zahipnotyzowany, zacząłem wodzić palcami po jej grzywce. - Nic się nie zmieniłaś. - powiedziałem w końcu.
- Ty też... Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęskniłam. - brunetka zarzuciła mi ręce na szyję i wtuliła się we mnie. Odwzajemniłem uścisk, jej zapach  przyjemnie drażnił moje nozdrza. Tak dawno jej nie widziałem... nie trzymałem jej drobnego ciała w ramionach, nie dotykałem jej delikatnych włosów, które lśniły w słońcu, przybierając przeróżne odcienie brązu. Usłyszeliśmy donośne chrząknięcie i powoli odsunęliśmy się od siebie, przypominając sobie, że nie jesteśmy sami.
- Oh.. Tak. Przepraszam, za moje niegrzeczne zachowanie. Dzień dobry Pani i.. - spojrzała w stronę Milo, unosząc jedną z brwi. Nie było jednak w tym geście nic z drwiny, jedynie czysta ciekawość. -.. cześć ? - uśmiechnęła się i podała dłoń chłopakowi. - Kelly. - przedstawiła się, a on wstał i uścisnął jej dłoń.
- Milo. - przedstawił się, po czym spojrzał na mnie. Jego wzrok ponownie był zimny i przeszywający, ten którego tak bardzo nie znosiłem, który zawsze wywoływał u mnie obawy i nasuwał miliony pytań.
- Dzień dobry kochanie, co Cię tu sprowadza? - babcia przyglądała się jej podejrzliwie. Wyczułem, że nie jest już tak szczęśliwa, jak była, gdy przybyliśmy my. Nawet nie wstała, żeby się z nią przywitać.
- Oh... ja chciałam... czy mogłaby mi Pani pożyczyć trochę soli? Skończyła nam się, a mama właśnie gotuje obiad... - dziewczyna spuściła wzrok, będąc nieco zakłopotana. Ja patrzyłem się na nią, z niemalejącym uśmiechem. Tęskniłem, a to był pierwszy raz, kiedy widziałem ją, od jej wyjazdu.
- Oczywiście, już Ci przynoszę, poczekaj chwilkę. - babcia wstała i weszła do środka.
   Zostaliśmy sami, w powietrzu dało się wyczuć ciężką atmosferę. Spojrzałem ukradkiem na Milo, jego mina przekonała mnie w tym, że obecność dziewczyny, nie wpływa na niego kojąco.
- Hmm to kiedy wróciłaś ?- zapytałem, chcąc rozluźnić atmosferę. 
-Tydzień temu. A Ty co tutaj robisz? - zapytała, delikatnie dając mi wzrokiem znać, że chodzi jej o to, co tutaj robię z nim.
- Przyjechaliśmy razem, chcieliśmy sobie zrobić przerwę od szkoły. - odparłem, wpatrując się w jej zielone oczy.
- Więc, chodzicie razem do szkoły ? - zapytała, uśmiechając się promienie. Zagryzłem wargę i spojrzałem błagalnie na Milo, mając nadzieję, że trochę mi pomoże. On jednak stał obok, oparty o stół i uparcie się nie odzywał. Westchnąłem i powiedziałem pierwsze, co przyszło mi na myśl.
- Powiedzmy, że tak.
- Wiesz, moglibyśmy się umówić, porozmawiać i poodwiedzać stare śmieci. - zaproponowała, płynnie zmieniając temat. Wyczułem jak ciało obok mnie drgnęło i spięło się nieco. Mimowolnie przysunąłem się do niego, niby przypadkiem zahaczając dłonią o jego palce.
- Proszę, Twoja sól. - babcia jak zwykle wiedziała kiedy wyratować mnie z patowej sytuacji.
- O, dziękuje Pani. To do widzenia. A Ty daj mi znać. - mrugnęła w moja stronę i skierowała się do wyjścia. Odetchnąłem z ulgą. Nie lubiłem takich sytuacji, w szczególności, gdy Milo był w pobliżu.
Gdy tylko wyszła, spojrzał na mnie i uniósł brwi. Zawsze tak robił, gdy miał wiele pytań, niekoniecznie dla mnie przyjemnych.
- Kto to był? - wiedziałem,że owo pytanie musi w końcu paść.
- Koleżanka.
- Była dziewczyna dokładniej. - wtrąciła się babcia, tym razem nie w porę. Skarciłem ją wzrokiem, ona jednak uśmiechnęła się dumnie. Na prawdę czasami nie rozumiem tej kobiety. Szczególnie tego,w jaki sposób zachowuje się przy Milo. Jak gdyby chciała.. Eh.. Nie, to bezsensu.
Chłopak spojrzał na mnie sceptycznie. 
-Koleżanka. - prychnął i usiadł na swoim krześle, odwracając wzrok od mojej postaci.
- Milo... - chciałem się do niego zbliżyć, ale wiedziałem, że nie mogę wykonywać przed babcią gestów, które  by nas zdradziły, tak więc zamiast wyciągnąć dłoń w jego kierunku, skrzyżowałem je na piersi .
- To ja pójdę obejrzeć swój serial. - kobieta wstała i znów zniknęła w domu. Czasami na prawdę jej nie rozumiem. Westchnąłem i przymknąłem oczy, chcąc zebrać siły. Do końca nie wiedziałem o co mu tak na prawdę chodzi, mogłem jedynie przypuszczać, że jest zazdrosny. O zgrozo, jak to brzmi. Czasami czuję się, jak byśmy byli małżeństwem z dwudziestoletnim stażem, a tymczasem nawet nie jesteśmy w pełni parą. Podszedłem jeszcze bliżej niego, spojrzałem na jego skrzyżowane nogi i popukałem jego kolano.
- Mogę? - nie odpowiedział, zdjął nogę z nogi, a ja potraktowałem to jako pozwolenie. Usiadłem delikatnie na jego kolanach i spojrzałem na niego, próbując złapać błądzący wszędzie wzrok. Powoli złączyłem nasze czoła, a dłonie ułożyłem na jego klatce piersiowej, która unosiła się miarowo. - Przestań... proszę. - Poczułem jak oplata mnie rękoma. Uśmiechnąłem się, wiedząc, że się poddał. Trąciłem jego nos swoim i złączyłem usta w krótkim pocałunku.
- Mmm. - mruknął i przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Nie, nie, nie. - wyrwałem się z jego objęć i wstałem. - Wiesz, wolę nie ryzykować. - dodałem i uśmiechnąłem się przepraszająco. Pokiwał tylko głowa, ale wiedziałem że złość stopniowo z niego ulatuje. Jedna z rzeczy, która wciąż będzie mnie zadziwiać w Milo, to jego szybkie zmiany nastroju.

*  *  *

    Minęło kilka dni, od wizyty u babci i co ważniejsze, kilka długich dni, kiedy to nie widziałem się z Kelly. Nasze spotkanie po latach wywołało u mnie falę emocji. Ponownie poczułem jej bliskość, jej urok znów mną oczarował, a zielone oczy przywróciły wspomnienia. Kelly była jedną z nielicznych osób, która potrafiła poruszyć moje serce. Niegdyś była moją najlepszą przyjaciółką, taką dla której człowiek gotowy jest skoczyć w ognień. Nasz związek był krótki, nie można by go nazwać namiętnym, ale na pewno wielce uczuciowym. Trwał bowiem około dwóch miesięcy, myślę, ba... jestem niemal pewny, że trwałby dłużej, gdyby nie wyjechała. Jej daleka podróż złamała mi serce. Czułem, jak gdyby ktoś zabrał część mnie, wyrwał moje serce i wywiózł je daleko, gdzieś, gdzie nie mógłbym go odnaleźć. Mieliśmy wtedy czternaście lat i może się komuś wydawać głupim, że w takim wieku dzieci zdolne są odczuwać tak silne emocje względem siebie, ale ja je odczuwałem. Każdym kawałkiem swojego ciała, moja dusza pragnęła z nią być, niestety los nas rozdzielił. Wyprowadziła się wraz z rodzicami rozstawiając mnie tutaj. Na szczęście miałem Darena, który od tamtej pory stał mi się jeszcze bliższy niż kiedykolwiek. Miałem w końcu tylko jego, nie musiałem od tej pory dzielić czasu pomiędzy dwie osoby. Dlatego też poświęciłem się jemu, a on zrobił to samo dla mnie, budując kolejną, bardzo dla mnie wartościową, przyjaźń.
  Teraz, gdy wróciła, moje serce ponownie zabiło. Może nie tak silnie, jak przed kilku laty, ale poczułem małe ukłucie i bałem się, że moje uczucia do niej powrócą. W końcu mówią "Stara miłość nie rdzewieje", czyż nie ? Ale może nowa... miłość, jest w stanie zabić starą? Zniszczyć ja do tego stopnia, że na widok tej dawnej, nasze serce nawet nie drgnie ? Ale czy ja tego właśnie pragnąłem? Czy pragnąłem o niej zapomnieć ?

   Piątkowy wieczór dłużył mi się niemiłosiernie. Nie poszedłem do pracy, a dom jak zwykle był pusty, niczym opuszczone zamczysko. Na szczęście na ścianach nie wisiały obrazy zmarłych władców, przykryte sporymi pajęczynami, a w nocy żaden duch nie ujawniał swojej obecności, mimo to czułem się tu samotnie.
  Wyciągnąłem się na łóżku, wsłuchując się w piosenki, które, jedna po drugiej, wydobywały się ze sporych głośników. Zamknąłem oczy i starałem się wyrównać oddech. Czy zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo nie doceniamy oddychania ? Nie szanujemy powietrza. Można by rzec nawet, że oddech nie jest dla nas przyjemnością, jest jedynie codziennością, niezbędną do przeżycia. Dopiero, gdy zabraknie go nam, łapczywie pragniemy go odzyskać, dusimy się i zaczynamy rozumieć, czym jest dla nas powietrze. Chciałbym kiedyś móc dzielić z kimś powietrze, wiedzieć, że należy zarówno do mnie, jak i do drugiej osoby. Chciałbym czuć, że mógłbym oddać je całe i przeżyłbym, chroniony miłością drugiej osoby.
  Moje rozmyślania przerwał donośny dźwięk komórki. Poderwałem się z szybko bijącym sercem i sięgnąłem po urządzenia, zagrzebane gdzieś pod kołdrą. Spojrzałem na wyświetlacz i mimowolnie uśmiechnąłem się.
- Hej. - odebrałem. - Widzę, że numer cały czas ten sam.
- Hej, a ja widzę, że nadal go nie usunąłeś.- Zabrzmiał dźwięczny głos, który mógłby koić moje zmysły.
- Nie miałem powodów. Co słychać ? Dawno się nie widzieliśmy... - przygryzłem wargę, mając nadzieję, że niedługo się to zmieni.
- Tak w zasadzie... Pamiętasz naszą studzienkę ? Niedaleko Twojego domu ? - zmarszczyłem brwi, próbując zwizualizować sobie owe miejsce, w którym od dawna nie byłem.
- Tak, pewnie. A dlaczego o niej wspominasz ?
- Jestem tutaj... i tak sobie pomyślałam, że może chciałbyś...
- Jestem za dziesięć minut. - przerwałem jej i zeskoczyłem z łóżka. - Do zobaczenia. - zanim się rozłączyłem, w słuchawce usłyszałem jej dźwięczny śmiech.
    Wyszykowałem się z rekordową szybkością, wziąłem jedynie telefon i wybiegłem z domu, pędząc na spotkanie mojej byłej sympatii. Mój krok był zdecydowany i niezaprzeczalnie żwawy. Gdy dotarłem na miejsce, ujrzałem zwiewną postać, która siedziała na betonowym brzegu sporej studzienki. Było to miejsce, w którym po raz pierwszy nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku, a także ostatnie miejsce, gdzie z gorzkim żalem pożegnaliśmy się. Wtedy byłem pewny, że już nigdy jej nie zobaczę. Teraz siedziała tutaj, taka realna, osiągalna dla mnie. Podszedłem bliżej i spojrzałem w jej zielone, pełne radości oczy. Uśmiechała się, przez co jej poliki podniosły się nieco, dając wyraz szczęśliwego oblicza.
- No proszę, Nathaniel Darkone pierwszy raz zjawił się na czas. Nieprawdopodobne. - Zaśmiała się i zeskakując z murku przytuliła się do mnie, na krótki czas, kiedy to ponownie poczułem ukłucie w sercu.
- Za długo Cię nie widziałem, by tracić czas, na spóźnienie. - usiedliśmy na studzience, jak za dawnych czasów. Wspomnienia powróciły ze zdwojoną siła. Kelly wydoroślała, przyglądając się jej, w końcu zacząłem dostrzegać znaczne zmiany, jakie zaszły w jej wyglądzie. Jej włosy znacznie urosły, twarz stała się jeszcze bardziej promienna, a kształty zaokrągliły się. Delikatny makijaż, podkreślał jej urodę, a srebrna biżuteria była idealnym dodatkiem. Co tu dużo mówić, stała się piękną, zdrową kobietą.
- Przestań mi się tak przyglądać i lepiej opowiadaj co u Ciebie słychać? - zapytała w końcu.
- Ja ? Zdaje się, że Ty masz mi znacznie więcej do opowiedzenia, w końcu to nie ja wyjechałem do Hiszpanii na kilka lat.
- Oh, daj spokój. Myślę, że i Ty masz mi wiele do powiedzenia. Ale wiesz... cieszę się, że się spotkaliśmy, bardzo za Tobą tęskniłam. - chwyciła moja dłoń i ścisnęła delikatnie. Jej dotyk był zupełnie inny od tego, do którego ostatnio zacząłem się przyzwyczajać. Odwzajemniłem uścisk, a serce ponownie dało o sobie znać.
- Ja też, uwierz, że nasze rozstanie, było jednym z najgorszych doświadczeń w moim życiu. - nasze spojrzenia chłonęły się wzajemnie, nie mogłem oderwać od niej oczu, nie byłem w stanie przestać się uśmiechać i ściskać jej drobną dłoń. Ona, lekko zarumieniona, odwzajemniała uśmiech i gładziła kciukiem moją.
- A... co teraz robisz ? Studiujesz ? - zapytała, chcąc widocznie zejść na bardziej neutralny grunt.
- Tak, jestem na pierwszym roku szkoły artystycznej. Poszedłem w stronę, która jest chyba moim wybawieniem z naszego szarego świata. A Ty? W ogóle na długo przyjechałaś ?
- Wiesz, myślę że już na stałe. Znudziła mi się Hiszpania, zapragnęłam powrotu do domu. Co prawda rodzice głęboko się nad tym zastanawiali, ale w końcu zdecydowaliśmy się wrócić. Teraz pozostaje mi zapisać się na studia, ale to już po wakacjach. Nie chce dołączać w połowie roku, wiesz nigdy nie znosiłam być "tą nową".
- A na jaki kierunek się wybierasz ? - Z Kelly nawet zwykła rozmowa, o życiu codziennym, o rzeczywistości nas otaczającej, wydawała się nadzwyczaj urzekająca.
- Weterynaria. Zawsze kochałam zwierzęta, dlatego myślę, że będzie to dla mnie odpowiedni kierunek. Ale może powiesz mi coś o swoim życiu prywatnym, jak tam... pojawiła się jakaś wybranka hmm? - zaśmiała się i usadowiła wygodniej. Zakłopotany poprawiłem grzywkę, która ostatnio upodobała sobie moje oczy. - Ej, nie wstydź się, przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- Tak, wiem, ale to trochę niezręczne. Nie powiem, że stanęło kilka dziewczyn na mojej drodze, ale teraz... jestem jakby... nie wiem dokładnie, czego chcę i czego pragnę. - odparłem wymijająco, spuszczając wzrok. Usłyszałem jak westchnęła, po czym przysunęła się bliżej i objęła mnie ramieniem. Zapadła noc, niebo pokryte było milionami gwiazd, które patrzyły na nas z góry, a cienki księżyc oświetlał pobliskie drzewa. Wtuleni w siebie obserwowaliśmy dziką noc, jaka nas otaczała.
  Rozmowa, którą później prowadziliśmy była bardzo długa, odkrywaliśmy siebie na nowo, ponownie się poznawaliśmy. Tyle lat straciliśmy, nie odzywając się do siebie zupełnie. Dopiero teraz zacząłem zauważać, ile straciłem. Nawet jeśli nie straciłem miłości swojego życia, na pewno odsunąłem wielką przyjaźń.
  Gdy słońce zaczęło wstawać, nasze ciała rozciągnięte na trawie, trzęsły się ze śmiechu. Nie zauważyłem nawet, kiedy to, zleciała cała noc. Jej towarzystwo było jednym z najprzyjemniejszych w ostatnim czasie.
- Oh, a czy Ty przypadkiem dzisiaj nie pracujesz? - zapytała, z uśmiechem, który nieprzerwanie trwał na naszych twarzach.
- A tak przypadkiem, to pracuję. - odparłem, przekręcając się na bok, rzuciłem w nią źdźbłem trawy, co spotkało się z ponownym śmiechem.
- Mój drogi, w takim razie czas się zbierać. Jest już siódma.
- O cholera, faktycznie. Jak ten czas leci. A.. jak Ty wrócisz do domu, przecież to całkiem daleko ?
- Spokojnie, mam tutaj samochód. - odparła wstając z chłodnej ziemi i podając mi pomocną dłoń. - Słuchaj... masz może ochotę spotkać się dzisiaj? Po pracy ? Oczywiście jeśli Ci się jeszcze nie znudziłam. - dodała pospiesznie, ale tylko po to, aby trochę się ze mną podrażnić.
- Pewnie, że się znudziłem. Jeden dzień wystarczy. - wystawiłem jej język, za co oberwałem. - Ok, ok żartuję. - śmiejąc się, rozmasowałem sobie żebra. - Kończę około dwudziestej pierwszej. Jeśli chcesz, to możemy iść do kina. - zaproponowałem, na co zgodziła się z chęcią. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy.
   Cała ta noc, była dla mnie pełna wspomnień. Dawnych odczuć i chwil, zdarzeń, o których zupełnie zapomniałem, a które warte były zapamiętania. Uwielbiałem wspominać, szczególnie u boku osoby którą darzyłem ogromną sympatią.

  *  *  *
   Sobotni poranek w pracy, był jednym z najgorszych, jakie przeżyłem. Nie spałem całą noc, przez co mój mózg działał na spowolnionych obrotach. Czarna, mocna i bardzo gorąca kawa nie była w stanie postawić mnie na nogi. Snułem się po biurze, rzucając zamglone spojrzenie na pracowników. Nie zauważyłem nawet kiedy rodzice przemknęli obok mnie, prosząc o kopie jakiś dokumentów. Barbara, która wisiała nade mną, nie zdołała mnie rozzłościć, gdyż zwyczajnie w świecie, jej słowa nie docierały do mych uszu.
  Ziewnąłem przeciągle i przeciągnąłem się, chcąc rozciągnąć wszystkie mięśnie. Kilka kości przeskoczyło, przez co rozległ się charakterystyczny dźwięk, który odbił się głucho od ścian.
- Chyba ktoś tu się nie wyspał. - usłyszałem nad głową, przez co podskoczyłem przerażony.
- Boże ! Chcesz żebym dostał zawału ?! Co Ty tutaj robisz? - zapytałem zdziwiony, przyglądając się Darenowi, który beztrosko przysiadł na moim biurku i zaczął podrzucać jedno z jabłek, zawsze spoczywających w koszyczku, obok laptopa.
Próbowałem uruchomić moje myśli i przypomnieć sobie, czy przypadkiem nie umówiłem się tutaj z przyjacielem, niestety żadna z podobnych rozmów, nie przychodziła mi do głowy.
- Spokojnie tak tylko wpadłem. Stęskniłem się za Tobą. Od kiedy tarzaliśmy się na kanapie, nie dzwonisz, nie piszesz. Już myślałem, że Milo Cię ukatrupił, z zazdrości.- pstryknął mnie nos, a ja zmarszczyłem go nieco i pokręciłem, chcąc pozbyć się lekkiego odrętwienia.
- Nie.. nie zabił. - ziewnąłem ponownie i wtuliłem się w jego udo, oparte o deskę biurka. Usłyszałem cichy chichot i poczułem subtelny dotyk na skórze głowy.
- Aż tak Cię w nocy wykończył ? - prychnąłem i uszczypałem go lekko w łydkę. - Ej!
- Noc spędziłem z kimś innym. - poczułem jak mięśnie pode mną się spinają, a dłoń, która dotychczas gładziła moje włosy, zamarła w bezruchu. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając sie nad tym , czy powiedziałem coś nie tak. W końcu uniosłem głowę i fuknąłem, opadając na krzesło. Spojrzałem w jego zdezorientowane oczy, przez co moje uniosły się ku górze.
- Nie. Nie w TYM sensie. Nie puszczam się na prawo i lewo.
- No ja mam nadzieję. - Odetchnął jakby z ulgą i wgryzł się w jabłko, które znów pojawiło się w jego dłoni. - To z kim spędziłeś noc? Jakkolwiek to brzmi.
- Z Kelly. - odparłem, co spotkało się z donośnym kaszlem. Kiedy spostrzegłem, że chłopak na prawdę się zakrztusił, wstałem pośpiesznie i zacząłem klepać jego sporych rozmiarów plecy. Po chwili, kiedy złapał oddech i próbował się uspokoić, usiadłem z powrotem.
- Słucham ? - wychrypiał, patrząc na mnie w osłupieniu. - Jak to z Kelly? Czy my mówimy o TEJ Kelly? - dopytywał się, a ja jedynie uśmiechnąłem się na wspomnienie jej promiennej twarzy i kiwnąłem głową. - A co ona tutaj robi? Nie powinna być w Hiszpanii?
- Wróciła. Na stałe.
- Ale... Wy.. tzn. Nathi. - głośne westchnięcie wyrwało się z jego ust. - Kotku, mam nadzieję, że pamiętasz, o pewnym zniewalająco przystojnym, ponętnym, kuszącym i uroczym mężczyźnie, który podobno Cię oczarował... - spojrzałem na niego unosząc jedną z brwi.
- Od kiedy to kibicujesz naszemu.. "związkowi", o ile to pojecie w naszych relacjach istnieje. - prychnąłem i odwróciłem wzrok w stronę biurka, na którym panował niemały bałagan.
- Coś się zmieniło w Waszych relacjach ?
- Nie, nadal ze sobą sypiamy i nadal jest dla mnie wielką niewiadomą.

- Porozmawiaj z nim, już Ci mówiłem… - nagle doszedł nas dźwięk otwieranych drzwi, odwróciliśmy wzrok z tamtą stronę. Do środka weszła osoba, której bym się nie spodziewał. Właściwie… ostatnimi czasy, zapomniałem o nim zupełnie. Kroczył w kierunku biurka, z pełną powagą i swego rodzaju dostojeństwem. Patrząc na niego, miałem wrażenie, że obserwuję jedno z zakazanych dzieł sztuki. Takie, którym to z początku się zachwycamy, pochłania nas w całości, a następnie poznajemy jego mroczną historie, która zatraca nas, a szansa uwolnienia się z mrocznych sideł, jest niemal zerowa.
- Witaj. Przyszedłem do Twojego ojca. Tym razem nie mam ochoty widzieć blondyny, wolę już Wasz widok. Sprawdź czy jest wolny. – Ani ja, ani Daren nie odzywaliśmy się, z ciekawości rzuciłem okiem na bruneta. Jego ciało spięło się, szczęka zacisnęła, ale w oczach ujrzałem niemal płomień, który mógłby rozpalić niejedną osobę.
- Witaj. Poczekaj chwilkę. Skoczę do niego i sprawdzę. – Chociaż wcale nie musiałem tego robić, sprytnie wymknąłem się z pomieszczenia, zostawiając Darena na pastwę losu.Nawet nie miałem ochoty dogryzać przybyszowi. Dawno go nie widziałem, ale nadal pamiętałem jego wyostrzony ton i prawdopodobnie bardzo ciężki charakter.


  Kiedy Nathaniel wyszedł, niemal połamałem zęby w mocnym uścisku. Przymknąłem na chwilę powieki, chcąc się uspokoić. Gdy je ponownie otworzyłem, stał na przeciwko mnie, nieruchomo, wpatrując się w moje oblicze.
- Nie patrz się tak na mnie. - powiedziałem w końcu, nie mogąc znieść tego przeszywającego spojrzenia. Prychnął i podszedł bliżej, oparł się biodrem o biurko, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Jego bliskość spowodowała, że jeszcze bardziej się spiąłem, zrobiło mi się gorąco, niemal czułem, jak kropelki potu spływają po moim kręgosłupie. Ten człowiek wywoływał u mnie skrajne emocje. Był groźny, dziki, a zarazem chęć poznania jego osoby wzrastała za każdym razem, gdy go widziałem.
- Nie zabronisz mi patrzeć. - zacisnąłem usta w wąską linię, nie starając się nawet wymyślić odpowiedzi, która w rezultacie i tak zostałaby zniszczona, chociażby jego spojrzeniem.- Jak Ci się żyję z Twoim kochasiem ? - po chwili padło pytanie, przez które omal nie zleciałem z biurka.
- Słucham ?!
- Z Nathanielem, wybacz. 
- Ale my nie jesteśmy razem ! Dlaczego wciąż to insynuujesz?! - moja złość powróciła, a krew zawrzała. 
- A dlaczego Ty pieklisz się, kiedy o tym wspominam? Może chciałbyś.. 
- Przestań! - przerwałem mu, nie chcąc dłużej słuchać tych bzdur, które wygadywał. - Przyjaźnimy się. 
- Jeśli ja myślałbym tak, o każdym swoim przyjaciel, miałbym sporych rozmiarów harem. - uśmiechnął się drwiąco, zbliżając twarz do mojej. Czułem jego oddech na twarzy serce załomotało mi w piersi. Jak ja nienawidziłem tego człowieka. 
- Jakobyś ich miał. - mój zimny ton starł drwinę, pierwszy raz poczułem, że mogę nad nim zapanować. Jedynym minusem było to, że niemal od razu, zrobiło mi się go żal.

13 komentarzy:

  1. Wchodzę sobie, właściwie bez nadziei, że będzie coś nowego, a tu proszę jest. Aż mi serduszko mocniej zabiło i tak biło i biło, gdy czytałam bo odcinek jest naprawdę bardzo emocjonujący. Z jednej strony myślę po co ta Kelly, ale jednak wydaje mi się, że może zadziałać jak katalizator. Cieszę się również ze spotkania Darrena i Sally'ego( chyba tak się odmienia?- niecierpliwie czekam na ciąg dalszy). Cieszę się także, że będę mogła zostawiać komentarze, dzięki za usunięcie blokady. Mam nadzieję, że wypoczełaś i zregenerowałaś się porządnie i mogę liczyć na stosunkowo częstą przyjemność z czytania nowych notek, tak więc życzę weny i pozdrawiam gorąco * IVE

    OdpowiedzUsuń
  2. Wchodzę... i oczom nie wierzę. Bardziej nie wierzę, bo patrząc na datę, to ona jest z maja, ale tekst nie ten co był ostatnio. Nawet sprawdziłam, czy się, aby nie pomyliłam i może rozdział usunęłaś. Mówię sobie "Niemożliwe" Zjeżdżam w dół. Komentarz z wczoraj. Wracam na górę i czytam wstęp, a moja buźka rozpromienia się, a wielki uśmiech wkracza do dzieła. Mam ochotę tańczyć z radości. I ja miałabym o Tobie zapomnieć? W życiu. To proszę i informowanie mnie na tym blogu: http://opowiadania-luana-slash.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że dobrze odpoczęłaś i naładowałaś akumulatory do dalszego pisania. :D

    Co do rozdziału to na razie Kelly mi się nie podoba. Z powodu, jak Natowi zaczęło troszku odbijać. Dobra, może ona nie jest niczemu winna. Przecież nie wie kim jest Milo dla Nata, ale miesza Nathanielowi w głowie. Wracają wspomnienia co niby jest fajne, to w tym przypadku mogą być jakimś katalizatorem do powrotu tego co było. Jak Nat zapomni o Milo, to go znajdę i osobiście mu wtłukę do łba z kim ma być. I może nie są jeszcze z Milo parą, ale wyraźnie widać, że nauczycielowi na nim zależy. Coś ukrywa, ma jakieś swoje sprawy, lecz na pewno nie ma w czterech literach Nata. Chociaż gdyby tak o tym pomyśleć i wziąć pod uwagę łóżko, to mógłby go mieć. Nie mam nic przeciw. :D Znów wychodzi ze mnie zboczuszek. :D W każdym razie mam nadzieję, że Nat będzie mądry i nie zostawi Milo dla Kelly.
    A babcię uwielbiam. Jest genialna. I wszystko widzi. Jej biedny wnuk jest ślepy i sądzi, że ona nic nie wie. Aż szkoda, że przez okno ich nie widziała, kiedy Nat siedział na kolanach Milo. Ale ona i tak już wie. "Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteście. Razem." Ona by im najchętniej wesele urządziła. :D

    Daren i Sally. Mrauuu. Szkoda, że o nich jest tak krótko. Sally jest bardzo samotnym i smutnym człowiekiem. Tak sądzę po tych ostatnich fragmentach. Być może z tego powodu jest taki lub jego ciężki charakter wszystkich odtrąca. Nie wiem. Za mało go jest, żeby lepiej poznać tego człowieka, ale lubię go.
    I widziałam fotki. Fajnie, że przeszłaś z rysunków na ludzi.
    I super, że wróciłaś. :D
    Weny, weny, weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skomentowałabym Ci to o trzeciej, ale niestety z telefonu średnio jest to możliwe, o ironio. Zacznijmy od tego, iż czytam twój blog około rok, jednak do tej pory byłam anonimowa. Poleciłam go koleżance i teraz anonimowo czytamy go razem. XD Piszesz rewelacyjnie, niesamowicie podoba mi się twój styl. W tym rozdziale znalazłam kilka literówek i błędów, ale pomijając ten fakt, naprawdę masz świetny styl i pomysły. Oczywiście mogłabyś pisać jeszcze lepiej, więc kształć się w tym kierunku ile wlezie. A teraz odnośnie rozdziału..
    Czy ty wiesz, ile ja na niego czekałam?! D: Chyba połowa tych statystyk to moje sprawdzenie kilka razy dziennie, czy dodałaś owy rozdział, czy nie.. Wczoraj w nocy weszłam taka zrezygnowana, przed snem, patrzę, a tu.. Jest, Jezus Maria wszyscy święci, jest! Pomijając fakt, że spałam przez Ciebie godzinę krócej, to jest genialne!
    Podoba mi się postać Kelly. Widać, że dziewczyna jest sympatyczna i na pewno wniesie dużo do opowiadania, gdyż jest to osoba niezbędna w każdej historii =P Zazdrość Milo była naprawdę urocza, nie wspominając o tym, że Nath przegadał z nią całą noc. Pewnie będę jedyną osobą, która żywi do niej pozytywne emocje, ale trudno.
    Milo..Gdybyś ty znała moje fantazje z nim związane, to chyba byś się przeraziła. XD Z koleżanką planujemy zrobić z nim trójkącik, a właściwie czworokącik, licząc Nathaniela, którego ona ma zamiar potajemnie wywalić. Widzisz, Milo niedługo będzie mógł założyć własny fanclub.
    A jeżeli Nathaniel naprawdę go kocha i naprawdę mu na nim zależy, to żadna, nawet najwspanialsza Kelly nie będzie mogła im przeszkodzić. To będzie taki mały test dla uczuć Natha.
    Daren, jak ja bardzo bym chciała takiego przyjaciela! Przylezie do Ciebie w środku nocy.. Nie no, rewelka. Uwielbiam jego postać. Kiedy pojawił się nasz mroczny 'książę' Sally, od razu zaczęłam ich ze sobą łączyć. Sally jest naprawdę intrygujący, widać, że w jakiś sposób okazuje zainteresowanie Darenowi i widać też, jak Daren na niego reaguje.. Jak masz zamiar tutaj opisać całą ich historię, to nigdy chyba nie wrócisz do Olivera i Alexa, a ja bardzo chętnie bym przeczytała ich ciąg dalszy.
    Jezu, to będzie chyba najdłuższy komentarz w historii.. XD
    Widziałam twoje zdjęcia w albumie, Nath i Daren mnie oczarowali. Milo wyobrażałam sobie zupełnie inaczej, tak samo jak Sally'ego i chyba będę się posługiwać moimi wyobrażeniami.
    Życzę dużo weny twórczej, mam nadzieje, ze szybko dodasz coś nowego.
    Kiel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milo ma już liczny fan club :) Z chęcią powitamy nowych członków ;)
      Renata

      Usuń
  4. Zacznę od narzekania. Kelly mi się nie podoba i nie chcę aby cokolwiek wnosiła do tego opowiadania, ale oczywiście co kto lubi, co kto chce. Nath znowu mnie irytuje, w sumie jak zwykle, to jego niezdecydowanie, ciągła niewiedza czego chce potrafi nieźle wkurzyć, pogadałaby w końcu szczerze z Milo, a nie zachowuje się jak...nawet trudno określić jak. Tyle czasu minęło od poprzedniego rozdziału, że nie pamiętałam już dokładnie co było w poprzednim i trudno mi wszystko ze sobą powiązać było, ale jakoś dałam radę. W sumie to zajrzałam tu z myślą "pewnie nadal niczego nowego nie ma", ale pozytywnie się zdziwiłam, bardzo miło, naprawdę, choć szczerze mówiąc wolałabym nie czytać tego rozdziału. Oczywiście jak zwykle moje gadanie nie ma na celu jakiejś tam próby narzucenia czegoś. Uwielbiam babcię Natha, uwielbiam Milo i po tym rozdziale mogę już w pełni powiedzieć, że to dla nich nadal czytam opowiadanie. Chyba nie jestem dziś zbyt miła, ale tak czasami bywa. Pozdrawiam i natchnienia życzę, w ogóle miłych wakacji Kochana. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszczieeeeeeeeeeeeeeeee :) Ile się naczekałam, ale byłam cierpliwa...tak myślę ;) W końcu nie ględziłam Ci co 5 minut kiedy rozdział :D
    Ale zacznijmy od początku. Dobrze jest wprowadzać nową postać i coś czuję ze namiesza ona troszkę w uczuciach Natha . Z jednej strony to dobrze bo będzie coś ciekawego się działo ale z drugiej.....szkoda mi Milo i Natha .....mam nadzieję, że nawet jak postanowisz dać jakiś mały kryzysik uczuciowy to będzie on naprawdę taki malutki :D Tak więc postać Kelly podoba mi się ale na pewno będzie mnie nieźle wkurzać. Mam nadzieję, że okaże się porządną koleżanką a nie jakąś intrygantką.
    Wizyta u babci była cudowna. Jestem ciekawa kiedy w końcu Nath zrozumie, że te delikatne komentarze babci znaczą, że ona naprawdę go zna i wie co się dzieje w jego sercu...do kogo należy.
    Daren i Sally . Jak ja uwielbiam tą parę. Kiedy w końcu "rzucą" się na siebie ?? Oj nie mogę się doczekać. Daren widać że jest chętny ^^ Oj czuję że ten związek będzie bardzo ......gorący :)
    Renata

    OdpowiedzUsuń
  6. no wreeeeeszcie! Niesamowicie się cieszę, że wróciłaś i dalej będę mogła czytać twoje dzieło ;)
    Nath mnie zirytował i to bardzo! Rozumiem stara miłość itd. ale jeszcze niedawno nie mógł przestań myśleć o Milo, a teraz? Grr.. A co do Darena i Sally'ego to .. Ahh.. Już się nie mogę doczekać, jak ich relacje się rozwiną :D
    No więc tak, jak byłam tak jestem i będę ^^

    vampirka_15

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem w szoku. Weszłam dzisiaj na Twojego bloga i w końcu zobaczyłam nową notkę :). Nie mogłam się jej doczekać od maja. Widzę, że akcja się rozwinęła w tym odcinku. Cóż nie podoba mi się postać Kelly, czuję, że ma zamiar coś namieszać w związku Natha. Fajnie by było jakbyś bardziej rozwinęła postać Darrena. Mam nadzieję, że będziesz dodawać notatki teraz częściej :):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże.. *-* Kocham, kocham, kocham. Em, dobra. Nie rozklejam się. Czytam od przedwczoraj i ssstrasznie się w tym zakochałam. Głupia Kelly >< A kysz z nią.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    trafiłam tutaj przed chwilą i już wiem, że zostaję na dłużej, jak na razie przeczytałam kilka pierwszych rozdziałów (ale niebawem to się zmieni), masz wspaniały styl pisania, czyta się wszystko rewelacyjnie, każdy rozdział jest na wysokim poziomie.
    Weny Tobie życzę
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na kolejny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następna notka????
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Znalazłam to opowiadanie dzisiaj i już zdążyłam przeczytać wszystkie rozdziały. :)
    Kiedy można się spodziewać kolejnej notki?




    merllo

    OdpowiedzUsuń