Jasne światło księżyca wpadało przez zamknięte okno, oświetlając kartkę
papieru. Próbowałem rysować, właśnie próbowałem, jednak nie wychodziło
mi to. Byłem zmęczony. Ostatnio, jedyne o czym marzyłem, to chwila
odpoczynku, zrelaksowania się i odizolowania od ludzi, którzy mnie
otaczali. W życiu zawsze nadchodzą chwile zwątpienia. Nie wiemy wtedy co
ze sobą zrobić. Nie wierzymy w nasze umiejętności. Pragnienia próbujemy
ukryć na samym dnie, tak aby nigdy się nie wydostały. Wielkie ambicje
znikają. Kolory, które na co dzień od nas emitują, rozmywają się.
Stajemy się odosobnionymi istotami, pochłaniającymi pustkę, którą sami
wcześniej wytworzyliśmy. I ja mam takie dni, w których czuje, że
wszystko co robię i mówię jest nic nie warte. Po wielkiej nostalgii i
zatrzymaniu, kiedy czujemy niemal każdą mijającą minutę, taki stan mija.
Powracamy wtedy do życia codziennego, znów jesteśmy pełni wigoru.
Chcemy żyć, tworzyć i cieszyć się z najmniejszych drobnostek.
Mój wzrok wpatrzony dotychczas w jasny księżyc drgnął, gdy poczułem wibracje swojej komórki. Wyjąłem telefon.
- Druga. - przeczytałem godzinę, zastanawiając się kto, o tej porze, może do mnie pisać.
"Śpisz ?"- odczytałem sms'a od Elly. Ciekawe dlaczego jeszcze nie śpi,
przecież jutro idziemy do szkoły. Wstałem z krzesła, podchodząc do
balkonu. Otworzyłem go i wyszedłem na zewnątrz, usadawiając się na
zimnej barierce. Kochałem noc, jej magię, tajemnice... Spokój, za
którym kryło się nieznane niebezpieczeństwo.
"Nie, próbowałem
porysować, ale mi nie wyszło. A Ty, dlaczego nie śpisz ?" odpisałem.
Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów, odpaliłem jednego, od razu się
zaciągając. Poczułem słodkawy smak, który rozpłynął się po moim języku.
Zamknąłem oczy, rozkoszując się ciepłym wiatrem, owiewającym moją
twarz.
"Sama nie wiem. Leżę od godziny w łóżku i nie mogę
zasnąć... A jutro projektowanie na dziewiątą... Nie mam zaprojektowanej
sukni i nie chce mi się jej robić. Chuj z tym. " Odczytałem sms'a,
uśmiechając się pod nosem. Elly coraz częściej olewała szkołę. Albo do
niej nie przychodziła, albo jak już przychodziła, to nie miała żadnych
prac. Nie wtrącam się w to, mimo że jest moją dziewczyną, to jej życie.
" Ja jakieś tam projekty mam, chociaż pewnie Maszi i tak mnie zjebie
za nie, ale cóż takie życie... " odpisałem. Dym papierosa unosił się w
powietrzu, żeby za chwilę rozpłynąć się w nim niezauważalnie. Coraz
częściej palę. Kiedyś byłem ogromnym przeciwnikiem papierosów. A teraz ?
Niekiedy potrafię wypalić całą paczkę bez mrugnięcia okiem.
"Ciebie zjebie ? Proszę Cię, jesteś jednym z najzdolniejszych
pierwszoklasistów, jeśli chodzi o projektowanie. Dlatego nie pierdol
Nath...." Wcale tak nie było, to znaczy ja wcale tego nie czułem.
Masziemu zawsze coś nie pasowało, a to to, a to tamto. Nieco mnie to
drażniło, gdyż osoby z dużo gorszymi projektami, były mniej krytykowane,
niż ja, ale w końcu byłem czarną owcą. Nauczyciele lubili mi dopiec,
może dlatego , że często ja postępowałem tak samo.
"Daj spokój.
Idziesz jutro? Czy zamierzasz się opieprzać w domu ?" zmieniłem temat,
gasząc papierosa. Po chwili poczułem wibrację.
"Idę
, idę. Wiesz co Nath... Kocham Cię :*" Uśmiechnąłem się, czytając
wiadomość. Czułem jak metalowa rurka wbija mi się w pośladki, dlatego
ześlizgnąłem się z barierki. Nie chciałem tracić widoku rozgwieżdżonego
nieba, więc wtuliłem ciało w wiklinowy fotel, pokryty poduszkami.
" A cóż to taka zmiana tematu? : ) " odpisałem, czekając na wiadomość, która szybko nadeszła.
"Po prostu. Kocham i już ; ) A teraz idę, spać, dobranoc ;*" Kocha..
Kocha mnie. Nigdy nie powiedziałem żadnej dziewczynie, że ją kocham, a
na pewno nigdy nie powiedziałem tego szczerze. Może to i głupio brzmi,
ale taka jest prawda. Elly jest cudowna, uwielbiam ją, dobrze się
dogadujemy, ale z mojego serca nigdy nie wypłynęły tak głębokie uczucia,
abym mógł szczerze powiedzieć, że ją kocham. Zależy mi na niej, to
oczywiste.. Może jestem dziwakiem... Może na nią nie zasługuje.. Tak,
jestem dupkiem. Mam jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole i nawet
nie potrafię powiedzieć głupiego 'Kocham Cię', żałosne...
* * *
-
Yhm... Yhm... - wysoki brunet kiwał głową, pomrukując cicho. Maszi jak
zwykle analizował moje projekty. Czekałem na jedno, a mianowicie na jego
jakże szczery uśmiech, mówiący "Nath, jesteś beznadziejny." - No
Nathanielu, za bardzo to się nie postarałeś. Nie wiem do jakiej epoki
tutaj nawiązałeś , ale Baroku to mi to nie przypomina. - pokręcił głową
na znak niezgody. Stojąc obok niego, zacisnąłem dłonie na biurku, o
które się opierałem. Nic nie powiem, nic nie powiem, wysłucham i przyjmę
krytykę z pokorą. - Falbany układają się nijako.. Nie miałoby to prawa
utrzymania się. Materiał takiej sukni jest stanowczo za ciężki, a te
wstawki ! Czerwone, błagam, zobacz jak to wygląda! To nie burdel.-
odrzucił od siebie kartkę, która otarła się o moją rękę.
- Proszę
Pana ! Nie określił się pan, jaka dokładnie ma być ta suknia! Miała być
inspirowana barokiem. A ta jest inspirowana barokiem! - jednak nie
wytrzymałem, z powrotem przesunąłem kartkę, pokazując palcem pewne
elementy. - Dla tego okresu charakterystyczne były obcisłe gorsety, czyż
nie ? Mamy tutaj obcisły gorset! A tu, owszem czerwone wstawki, do
których zaraz powrócę. Rozłożysty klosz, mamy i rozłożysty klosz,
któremu nadałem takie falbany po to, aby unowocześnić nieco suknię, aha
czerwone wstawki ! Inspiracja Moulin Rouge. Dlatego wszędzie czerwone
wstawki, które nadają żywotu barokowej sukni. Mieszanie stylów i różnych
wpływów czasami pozytywnie wpływa na projekty, w końcu sam Pan
powiedział "Trzeba iść na przód, a nie tworzyć coś, co już było.".
Dlatego ja idę na przód Panie Mashin! - Nie mogłem z tym facetem, jeśli
jeszcze coś powie, to mu przywalę. No bez przesady, nigdy nic mu się nie
podoba. zawsze jest źle. W porządku moje projekty mogą mu nie przypadać
do gustu, jednak wolałbym usłyszeć konstruktywną, profesjonalną
krytykę, a nie brednie , które mają na celu jedynie upokorzenie mnie.
-
Nathaniel, nie uważaj się za lepszego od innych, gdyż Twoje prace nie
są nader wybitne... - powiedział powoli, a we mnie krew zawrzała jeszcze
bardziej.
- A ja uważam , że jego prace są nadzwyczajne i
nietypowe. - zanim zdążyłem się odgryźć, usłyszałem głos za moimi
plecami. Odwróciłem się , a moim oczom ukazał się Milo. Uśmiechnął się
do mnie i podszedł bliżej, podnosząc do góry kartkę. - Hmm, barokowa
suknia czyż nie ? Doskonałe połączenie późnego Baroku i subtelnego uroku
kurtyzan. Masz talent, a Pan...- spojrzał na Mashina, który mierzył go
wzrokiem. - Znalazł Pan kolejną osobę, którą za wszelką cenę chce
uodpornić na krytykę ? Panie Mashin... to nie działa, mnie nadal ona
boli. - uśmiechnął się ponownie, po czym odwrócił się i odszedł,
zamykając drzwi.
- Masz sześć, siadaj. - zaskoczony tym co
usłyszałem, usiadłem na miejscu, obok Elly, która jak zwykle siedziała
bezczynnie. Wiedziałem , że dokładnie przysłuchiwała się wszystkiemu.
Spojrzała na mnie, po czym lekko uścisnęła moją rękę, chcąc mi dodać
otuchy. Doba dziewczyna , za dobra. Milo, skąd on mógł wiedzieć jakie są
moje prace, skoro dopiero od dwóch dni tu pracuje, co za dziwny
człowiek.
* * *
Nie mogąc wytrzymać dłużej w szkole,
która od kilku godzin śmierdziała wszelakimi lakierami, wyszedłem na
zewnątrz. Gdy tylko poczułem wiatr na swojej skórze, odetchnąłem z ulgą.
W końcu powietrze, świeże i rześkie. Na błoniach nie było zbyt wielu
osób, ale co się dziwić, w końcu wszyscy siedzieli na zajęciach. Nie
mieliśmy oficjalnych przerw, dlatego każdy robił je wtedy, kiedy mu to
odpowiadało, rzecz jasna o rozsądnym czasie. Usiadłem na zielonej
trawie, rozglądając się dookoła. Jasne słońce raziło mnie w oczy, nie
ogrzewając jednak do tego stopnia, abym mógł zdjąć granatową kurtkę, w
którą byłe ubrany. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer Darena. Po kilku
sygnałach usłyszałem cichy głos chłopaka.
- Co jest ?
- Możesz sobie zrobić przerwę ? - zapytałem, mając nadzieje, że za chwilę go zobaczę.
- A coś się stało ?
-
Nie, chciałbym Cię zobaczyć, czekam na błoniach. - powiedziałem i
rozłączyłem się. Wyjąłem z kieszeni ipoda i włączyłem pierwszą lepszą
piosenkę. Gdy usłyszałem pierwsze dźwięki, uśmiechnąłem się do siebie.
Uwielbiałem Depeche Mode. A w szczególności tą piosenkę. Gdy doszło do
refrenu zacząłem ja nucić razem z wokalistą.
Don't say you want me,
Don't say you need me,
Don't say you love me,
It's understood.
Don't say you happy,
Out there without me,
I know you can't be,
'couse it's not good
Nagle ktoś wyciągnął mi jedną ze słuchawek. Wzdrygnąłem się nieco zaskoczony.
-
I Love Youuuuu, it's understood ? - Daren usiadł obok mnie, uśmiechając
się szeroko. Odgarną z twarzy przydługie włosy, przyglądając mi się
bacznie.
- Spaaadaj. - zaśmiałem się, lekko go popychając. Wyłączyłem ipoda i schowałem go do kieszeni.
-
To co tam mój kochany? Rozumiem , że się za mną stęskniłeś? - zapytał
cały rozpromieniony. Widocznie nasze role się odwróciły. To ja zawsze
byłem tym roześmianym i rozbieganym , a on spokojnym i odizolowanym. Mam
nadzieję , że moje humory szybko mi miną. Chociaż.. czasami potrzebuje
wyciszenia.
- Oczywiście , że się stęskniłem. A co Ty taki wesoły? -
przeczesałem palcami zieloną trawę, była miękka i sucha, na całe
szczęście, gdyż nie uśmiechało mi się chodzenie po szkole w brudnych
spodniach.
- Tak jakoś, fajnego mamy tego nowego nauczyciela od
malarstwa i rysunku, właśnie miałem z nim zajęcia. Jest boski ! Po
naszej starej, to jakieś istne wybawienie. - położył się na trawie,
wpatrując się w błękit nieba. Na błoniach byliśmy sami, nie rozumiem
dlaczego nikt nie chce skorzystać z tak pięknego dnia. Może i nie jest
do końca ciepło, ale to powietrze... można się zakochać.
Położyłem
się obok czarnowłosego, podkładając pod głowę jego ramię, odruchowo
przytulił mnie do siebie. Byłem chyba jedyną osoba, której okazywał
jakiekolwiek uczucia. A on był jedyną osobą, na której tak bardzo mi
zależało. Nasza przyjaźń była wyjątkowa, gdyż traktowaliśmy się jak
bracia. Byliśmy jedynakami, a obydwoje chcieliśmy mieć rodzeństwo, więc
może dlatego tak wyglądały nasze relacje.
- Nawet nie wiesz jak się
cieszę, że już jej nie ma. Myślałem, że zwariuje. A Milo jest chyba
spoko.. Tak myślę. Chociaż trochę dziwny z niego człowiek.
- Dziwny ? - zapytał zdziwiony, wodząc palcami po mojej klatce piersiowej.
-
No tak.. to znaczy nie wiem sam... Jest tu od dwóch dni, a dzisiaj mnie
bronił przed Maszim.. i mówił, że moje prace są wyjątkowe. Skąd może to
wiedzieć, skoro jest tu dopiero dwa dni ?
- Hmm nie wiem. -
Poczułem jak lekko wzrusza ramionami. - Może przeglądał archiwum, nie
mam pojęcia. W każdym razie jest genialny i mam nadzieję, że zostanie
już z nami do końca. - Przekręciłem się na bok, tak że widziałem jego
profil. Miał zamknięte oczy i nadal mnie obejmował.
- Podoba Ci się ? - zapytałem. Otworzył oczy i przekręcił głowę w moją stronę.
- Skąd ten pomysł ? - zapytał.
- Po prostu pytam. - jego wzrok wodził po mojej twarzy. Westchnął i uśmiechną się do mnie, targając mi włosy.
-
Jest przystojny i spoko z niego nauczyciel, to by było na tyle. -
oparłem głowę na jego piersi i przymknąłem powieki. Od kiedy Darren
powiedział mi , że jest gejem, nie zadawałem mu na ten temat pytań.
Korciło mnie jednak dopytanie o kilka szczegółów. Byłem ciekawy jacy
faceci mu się podobają. W końcu nie byłem jeszcze przyzwyczajony do tej
myśli. Postanowiłem te pytania pozostawić na później, rozkoszując się
teraz jego ciepłym torsem i świeżym powietrzem, jakie nas otaczało.
* * *
-
Kochanie ! Zejdź na dół. Wychodzimy ! - sobota. Jak ja nie cierpię tego
dnia. Nie dość , że muszę pracować w tej głupiej firmie, to do tego
muszę wstawać o siódmej rano. To dla mnie istna katorga. Ja, który nie
znoszę ranków.
- Zaraz ! Tylko się ubiorę ! - odkrzyknąłem i
podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej białe rurki i szary, bardzo
cienki sweter z luźnym golfem. Założyłem na siebie ubrania, przeczesałem
włosy, wziąłem komórkę z szafki i wyszedłem z pokoju.
- No ! Ile można na Ciebie czekać dziecko. - powiedział mój ojciec, stojący u progu drzwi. - Gorzej niż dziewczyna. - Dodał.
- Tato, nie masz córki, więc skąd możesz wiedzieć ? - zapytałem, zakładając w biegu białe wysokie buty.
- Nath.. Mam Twoją mamę, uwierz, że jest kobietą. - uśmiechnął się i wszedł do samochodu.
-
O czym tak rozprawiacie ? Zaraz spóźnimy się do firmy. - mama jak
zwykle się gorączkowała. Nie cierpiała się spóźniać, a i być o czasie,
zawsze musiała zjawiać się dwadzieścia minut przed czasem, jak i nie
lepiej. Rozsiadłem się wygonie na tylnym siedzeniu, zapiąłem pasy i
standardowo wyjąłem ipoda.
Do firmy dojechaliśmy w niecałe pół
godziny, nie spóźniając się ani minuty. Moi rodzice pracowali w firmie
zajmującej się reklamą, tu się poznali i tu zostali, a także pociągnęli
za sobą mnie. Jednak ja, nie planowałem przyszłości, która związana
byłaby z tym budynkiem, o nie , dwa pokolenia to już za dużo.
-
Kochanie, skseruj mi to i to. O! I jeszcze to ! Aha i wyślij fax do Pana
Ericka Queen'a, masz go w komputerze. I jeszcze zadzwoń do Pani Albert !
W sprawie tej reklamy, powiedz, że możemy się spotkać jutro, o
jedenastej, w firmie. - Nie zdążyłem zająć swojego miejsca, a mama już
zasypała mnie obowiązkami. Uwielbiałem to, nic, tylko się wyrzygać. Nie
chcąc tracić czasu zabrałem się do roboty. Na początek obdzwoniłem
wszystkich i powysyłałem faxy, jedyne co mi zostało to kserowanie.
Popatrzyłem na stos papierków leżących na moim biurku. Przewróciłem
oczami, co to dla mnie, zajmie mi to najwyżej pół wieku. Pfff, normalka.
- Cześć Nath. - usłyszałem damski głos za moimi plecami. Odwróciłem
się i ujrzałem wysoką blondynkę, promieniście się do mnie uśmiechająca.
- O cześć Barbara. - odparłem, znów odwracając się w stronę ksero.
-
Co robisz ? - Nie widać kurwa ? Kseruje! Ta dziewczyna czasami
doprowadzała mnie do szału, szczególnie gdy przeszkadzała mi wtedy,
kiedy nie miałem czasu. Do tego mnie podrywała, a moje zapewnienia , że
mam dziewczynę nie pomagały.
- Kseruje. A Ty nie powinnaś być u
mojego ojca ? - na moje nieszczęście była osobistą asystentką mojego
taty. Miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, a już pracowała na takim
stanowisku. Nie wiem jakim cudem, bo inteligencją nie grzeszyła. Chyba,
że tylko względem mnie się tak zachowywała.
- Nie, mam chwilę
przerwy, więc przyszłam Cię zobaczyć. - Poczułem oddech na mojej szyi.
No i się zaczyna. - Może Ci pomogę hmm? - zapytała kładąc dłoń na moim
torsie.
- Dziękuję poradzę sobie. - odparłem, nie reagując na zaczepki.
-
Oj Nath, nie bądź taki. - Z niebywałą szybkością włożyła dłoń pod mój
sweter. Czując jej rękę na brzuchu drgnąłem, odwracając się szybko w jej
stronę.
- Oszalałaś ! Barbara ! Jesteśmy w firmie ! A ja mam
dziewczynę. DZIEWCZYNĘ ! - popatrzyłem na jej długie włosy, które
właśnie zarzuciła na plecy, śmiejąc się z tego co powiedziałem.
-
Daj spokój ! Co z tego, że masz dziewczynę, jesteś młodym chłopakiem,
który potrzebuje się rozerwać. A ja Ci mogę to dać. - znowu zbliżyła się
do mnie, przewróciłem oczami. Zaraz nie wytrzymam.
- Jezuu nie, nie
, nie ! Ja nic nie potrzebuje! - krzyknąłem. Teraz żałowałem , że ksero
znajduje się w odosobnionym pokoiku. Tak, miałbym w kimś oparcie. Jak
mnie znowu dotknie... to kurwa włączę alarm.
- Tylko Ci się tak
wydaje. - odparła, łapiąc mnie za nadgarstki, zbliżyła swoją twarz do
mojej i zanim zdążyłem zareagować, złączyła nasze usta. Poczułem jej
lepkie wargi, napierające na moje. Odwróciłem od niej głowę, uwalniając
się od pocałunku. Usłyszałem cichy chichot i poczułem jej dłonie na
swoim rozporku. Uklęknęła przede mną . Odwróciłem głowę w jej stronę,
zszokowany nawet się nie poruszyłem. Rozsunęła zamek moich spodni, a jej
dłoń powędrowała z powrotem na mój brzuch. To mnie trochę ożywiło.
Odepchnąłem ją, zapiąłem szybko spodnie. Uśmiechała się wrednie. Jak ja
jej nie znosiłem ! Była niczym innym jak wredna suką, która każdemu dałaby dupy!
- Nigdy więcej tego nie rób ! - krzyknąłem i wyszedłem z pokoiku. Co za chora dziewczyna !
* * *
Nienawidziłem poniedziałków, głównym tego powodem było malarstwo i
rysunek z Beatte, która za wszelką cenę chciała mnie zgnębić. Na
szczęście zmieniło się to wraz z dniem, kiedy to Milo przejął naszą
grupę. Od tej pory, nawet poniedziałek nie jest mi straszny, dzień
tygodnia, jak każdy inny.
Wszedłem do szkoły, jedyną osobą, którą
zobaczyłem, był nasz recepcjonista Colin. Dziwny z niego człowiek, młody
chłopak, który potrzebował zarobić i zatrudnił się w szkole artystycznej
na recepcji. W zasadzie nie wygląda na osobę, która mogłaby się
interesować sztuką, ale to nie moja sprawa. Chce, niech pracuje.
Poszedłem na samą górę, gdzie odbywał się rysunek. Spojrzałem na swój
zegarek. No tak spóźniłem się piętnaście minut, norma. Wszyscy mieli już
rozstawione sztalugi i rysowali zawzięcie szkice. Zobaczyłem Elly,
która widocznie dzisiaj postanowiła się zjawić. Idąc w jej stronę na
drugim końcu sali ujrzałem Milo, dającego wskazówki Clarise, naszej
koleżance z Francji. Mój wzrok automatycznie ocenił jego wygląd. Obcisłe
spodnie w stylu acid -wash i granatowa koszula w kratę, grungowe buty
i... ja Cię ma warkoczyk. No cóż nie powiem, ma chłopak styl, całkiem,
całkiem.
Widząc swoją dziewczynę, uśmiechnąłem się, schylając do niej i całując jej ciepłe usta.
- Hej kochanie. - przywitałem się.
-
Nath, koniec czułości. Zabieraj się za pracę. Pamiętaj o czym mówiłem.
Zapieprzamy. - przerażony odskoczyłem od niebieskowłosej. Skąd on się za
mną zjawił !? Powinien występować w X-menach, super moc przenoszenia
się z miejsca na miejsce.
- Ok, ok już się zabieram. - odparłem
siadając na mojej skrzyni i zabierając się za rysowanie martwej natury.
Po dwudziestu minutach szkicowania, patrzenie na kwiatki i wazony, które
były poukładane w wymyślnych formach, niemiłosiernie się znudziłem.
Wszyscy pogrążeni byli w ciszy, nikt ze sobą nie rozmawiał, a sam Milo
siedział przy biurku, wpatrując się w ekran swoje laptopa. Wyjąłem
ipoda, włączyłem muzykę, nie mogąc dłużej znieść tej ciszy. Z głośników
poleciało The Rasmus, słysząc głos Lauriego, śpiewającego utwór No Fear,
zacząłem rozglądać się po sali. Szukałem czegoś, co zainteresowałoby
mnie na tyle, bym mógł przelać to na papier. Powróciłem wzrokiem do
młodego nauczyciela. A czemu by nie... Rozpocząłem szkicowanie
mężczyzny, wsłuchując się w dalsze wersy piosenki.
Your final journey has just begun
But destiny chose the reaper
No Fear
Destination Darkness
Niecałe
pół godziny później kończyłem rysunek Milo. Uchwyciłem go do połowy.
Zamyślonego, nieobecnego, usilnie próbującego odnaleźć coś w swoim
laptopie.
- Wiem, że jestem o wiele bardziej interesujący od martwej
natury, ale zostały nam trzy godziny zajęć , a Ty nic nie przeniosłeś
na większy format. - moje serce waliło jak dzwon, gdy usłyszałem jego
głos przy swoim uchu. Zatrzasnąłem szkicownik z taką siłą, że ołówek
wyleciał mi z ręki, odbił się od granatowowłosego i cichym echem
potoczył się po podłodze. Nauczyciel kucając przy mnie, uśmiechał się
szeroko. Gdybym tylko mógł, to w tej chwili zapadłbym się pod ziemię.
-
Po prostu..ja, no.. - nie wiedziałem co mam powiedzieć, nie wytrzymam z
tym człowiekiem ! Czy on zawsze musi się zjawiać tak niepostrzeżenie !?
I to zawsze w nieodpowiednich momentach ?! Do tego zawsze wywołuje
sytuację, kiedy nie wiem, co mam powiedzieć.
- Nathaniel, nie
tłumacz się. To na prawdę uroczę. Mogę zobaczyć ? - zapytał, wyciągając
dłoń w moim kierunku. Spojrzałem w stalowe oczy, które były w tej chwili
w stanie wywiercić we mnie dziurę.
- Nie, o nie, nie ma mowy.
Zresztą to nie Ty. - Tak Nathaniel, bingo. Jesteś genialny, nic
głupszego nie mogłeś chyba wymyślić. Granatowowłosy zaśmiał się cicho.
-
Ahaaa. A kto, Twoja dziewczyna ? - No nie, czy on nie ma litości ?! Wal
się Milo, wal się, wal się ! - Pokaż, proszę. - No i co miałem zrobić,
przecież tego nie zjem, ani nie wyrzucę. Podałem mu mój szkicownik.
Otworzył go, wertując strony, gdy natrafił na rysunek, przyglądał mu się
uważnie. Wodził po nim palcem, uśmiechając się lekko. Wstrzymałem
oddech. Nie znosiłem, gdy ktoś oglądał moje prywatne rysunki ! W
szczególności gdy przedstawiały oglądającego, a w zupełnej szczególności,
gdy był to mój nauczyciel ! Moja ukochana skrzynia, na której nadal
siedziałem, wydała mi się nieznośnie twarda. Rozejrzałem się szybko po
sali, nikt nie zwracał na nas uwagi, oprócz Elly, która rozstawiła się
ze swoją obok mojej. Powróciłem wzrokiem do Milo, który szybkim ruchem
wyrwał kartkę, na co moje oczy rozszerzyły się w zdumieniu. Co on do
cholery robi?!
- Zabieram na pamiątkę. Dziękuję za ten rysunek, miło być wybranym. - uśmiechnął się i odszedł, kierując się w głąb sali.
Już lubię pana milo xD
OdpowiedzUsuń