czwartek, 5 kwietnia 2012

3. L'enseignement


Sorry Seems To Be The Hardest Word


_________________________________________


   Jasne światło księżyca wpadało przez zamknięte okno, oświetlając kartkę papieru. Próbowałem rysować, właśnie próbowałem, jednak nie wychodziło mi to. Byłem zmęczony. Ostatnio, jedyne o czym marzyłem, to chwila odpoczynku, zrelaksowania się i odizolowania od ludzi, którzy mnie otaczali. W życiu zawsze nadchodzą chwile zwątpienia. Nie wiemy wtedy co ze sobą zrobić. Nie wierzymy w nasze umiejętności. Pragnienia próbujemy ukryć na samym dnie, tak aby nigdy się nie wydostały. Wielkie ambicje znikają. Kolory, które na co dzień od nas emitują, rozmywają się. Stajemy się odosobnionymi istotami, pochłaniającymi pustkę, którą sami wcześniej wytworzyliśmy. I ja mam takie dni, w których czuje, że wszystko co robię i mówię jest nic nie warte. Po wielkiej nostalgii i zatrzymaniu, kiedy czujemy niemal każdą mijającą minutę, taki stan mija. Powracamy wtedy do życia codziennego, znów jesteśmy pełni wigoru. Chcemy żyć, tworzyć i cieszyć się z najmniejszych drobnostek.
  Mój wzrok wpatrzony dotychczas w jasny księżyc drgnął, gdy poczułem wibracje swojej komórki. Wyjąłem telefon.
- Druga. - przeczytałem godzinę, zastanawiając się kto, o tej porze, może do mnie pisać.
   "Śpisz ?"- odczytałem sms'a od Elly. Ciekawe dlaczego jeszcze nie śpi, przecież jutro idziemy do szkoły. Wstałem z krzesła, podchodząc do balkonu. Otworzyłem go i wyszedłem na zewnątrz, usadawiając się na zimnej barierce. Kochałem noc, jej magię, tajemnice... Spokój, za którym kryło się nieznane niebezpieczeństwo.
     "Nie, próbowałem porysować, ale mi nie wyszło. A Ty, dlaczego nie śpisz ?" odpisałem. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów, odpaliłem jednego, od razu się zaciągając. Poczułem słodkawy smak, który rozpłynął się po moim języku. Zamknąłem oczy, rozkoszując się ciepłym wiatrem, owiewającym moją twarz.
     "Sama nie wiem. Leżę od godziny w łóżku i nie mogę zasnąć... A jutro projektowanie na dziewiątą... Nie mam zaprojektowanej sukni i nie chce mi się jej robić. Chuj z tym. " Odczytałem sms'a, uśmiechając się pod nosem. Elly coraz częściej olewała szkołę. Albo do niej nie przychodziła, albo jak już przychodziła, to nie miała żadnych prac. Nie wtrącam się w to, mimo że jest moją dziewczyną, to jej życie.
     " Ja jakieś tam projekty mam, chociaż pewnie Maszi i tak mnie zjebie za nie, ale cóż takie życie... " odpisałem. Dym papierosa unosił się w powietrzu, żeby za chwilę rozpłynąć się w nim niezauważalnie. Coraz częściej palę. Kiedyś byłem ogromnym przeciwnikiem papierosów. A teraz ? Niekiedy potrafię wypalić całą paczkę bez mrugnięcia okiem.
      "Ciebie zjebie ? Proszę Cię, jesteś jednym z najzdolniejszych pierwszoklasistów, jeśli chodzi o projektowanie. Dlatego nie pierdol Nath...." Wcale tak nie było, to znaczy ja wcale tego nie czułem. Masziemu zawsze coś nie pasowało, a to to, a to tamto. Nieco mnie to drażniło, gdyż osoby z dużo gorszymi projektami, były mniej krytykowane, niż ja, ale w końcu byłem czarną owcą. Nauczyciele lubili mi dopiec, może dlatego , że często ja postępowałem tak samo.
      "Daj spokój. Idziesz jutro? Czy zamierzasz się opieprzać w domu ?" zmieniłem temat, gasząc papierosa. Po chwili poczułem wibrację.
      "Idę , idę. Wiesz co Nath... Kocham Cię :*" Uśmiechnąłem się, czytając wiadomość. Czułem jak metalowa rurka wbija mi się w pośladki, dlatego ześlizgnąłem się z barierki. Nie chciałem tracić widoku rozgwieżdżonego nieba, więc wtuliłem ciało w wiklinowy fotel, pokryty poduszkami.
      " A cóż to taka zmiana tematu? : ) " odpisałem, czekając na wiadomość, która szybko nadeszła.
      "Po prostu. Kocham i już ; ) A teraz idę, spać, dobranoc ;*" Kocha.. Kocha mnie. Nigdy nie powiedziałem żadnej dziewczynie, że ją kocham, a na pewno nigdy nie powiedziałem tego szczerze. Może to i głupio brzmi, ale taka jest prawda. Elly jest cudowna, uwielbiam ją, dobrze się dogadujemy, ale z mojego serca nigdy nie wypłynęły tak głębokie uczucia, abym mógł szczerze powiedzieć, że ją kocham. Zależy mi na niej, to oczywiste.. Może jestem dziwakiem... Może na nią nie zasługuje.. Tak, jestem dupkiem. Mam jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole i nawet nie potrafię powiedzieć głupiego 'Kocham Cię', żałosne...

     *  *  *
 - Yhm... Yhm... - wysoki brunet kiwał głową, pomrukując cicho. Maszi jak zwykle analizował moje projekty. Czekałem na jedno, a mianowicie na jego jakże szczery uśmiech, mówiący "Nath, jesteś beznadziejny." - No Nathanielu, za bardzo to się nie postarałeś. Nie wiem do jakiej epoki tutaj nawiązałeś , ale Baroku to mi to nie przypomina. - pokręcił głową na znak niezgody. Stojąc obok niego, zacisnąłem dłonie na biurku, o które się opierałem. Nic nie powiem, nic nie powiem, wysłucham i przyjmę krytykę z pokorą. -  Falbany układają się nijako.. Nie miałoby to prawa utrzymania się. Materiał takiej sukni jest stanowczo za ciężki, a te wstawki ! Czerwone, błagam, zobacz jak to wygląda! To nie burdel.- odrzucił od siebie kartkę, która otarła się o moją rękę.
- Proszę Pana ! Nie określił się pan, jaka dokładnie ma być ta suknia! Miała być inspirowana barokiem. A ta jest inspirowana barokiem! - jednak nie wytrzymałem, z powrotem przesunąłem kartkę, pokazując palcem pewne elementy. - Dla tego okresu charakterystyczne były obcisłe gorsety, czyż nie ? Mamy tutaj obcisły gorset! A tu, owszem czerwone wstawki, do których zaraz powrócę. Rozłożysty klosz, mamy i rozłożysty klosz, któremu nadałem takie falbany po to, aby unowocześnić nieco suknię, aha czerwone wstawki ! Inspiracja Moulin Rouge. Dlatego wszędzie czerwone wstawki, które nadają żywotu barokowej sukni. Mieszanie stylów i różnych wpływów czasami pozytywnie wpływa na projekty, w końcu sam Pan powiedział "Trzeba iść na przód, a nie tworzyć coś, co już było.". Dlatego ja idę na przód Panie Mashin! - Nie mogłem z tym facetem, jeśli jeszcze coś powie, to mu przywalę. No bez przesady, nigdy nic mu się nie podoba. zawsze jest źle. W porządku moje projekty mogą mu nie przypadać do gustu, jednak wolałbym usłyszeć konstruktywną, profesjonalną krytykę, a nie brednie , które mają na celu jedynie upokorzenie mnie.
- Nathaniel, nie uważaj się za lepszego od innych, gdyż Twoje prace nie są nader wybitne... - powiedział powoli, a we mnie krew zawrzała jeszcze bardziej.
- A ja uważam , że jego prace są nadzwyczajne i nietypowe. - zanim zdążyłem się odgryźć, usłyszałem głos za moimi plecami. Odwróciłem się , a moim oczom ukazał się Milo. Uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej, podnosząc do góry kartkę. - Hmm, barokowa suknia czyż nie ? Doskonałe połączenie późnego Baroku i subtelnego uroku kurtyzan. Masz talent, a Pan...- spojrzał na Mashina, który mierzył go wzrokiem. - Znalazł Pan kolejną osobę, którą za wszelką cenę chce uodpornić na krytykę ? Panie Mashin... to nie działa, mnie nadal ona boli. - uśmiechnął się ponownie, po czym odwrócił się i odszedł, zamykając drzwi.
- Masz sześć, siadaj. - zaskoczony tym co usłyszałem, usiadłem na miejscu, obok Elly, która jak zwykle siedziała bezczynnie. Wiedziałem , że dokładnie przysłuchiwała się wszystkiemu. Spojrzała na mnie, po czym lekko uścisnęła moją rękę, chcąc mi dodać otuchy. Doba dziewczyna , za dobra. Milo, skąd on mógł wiedzieć jakie są moje prace, skoro dopiero od dwóch dni tu pracuje, co za dziwny człowiek.

  *  *  *
      Nie mogąc wytrzymać dłużej w szkole, która od kilku godzin śmierdziała wszelakimi lakierami, wyszedłem na zewnątrz. Gdy tylko poczułem wiatr na swojej skórze, odetchnąłem z ulgą. W końcu powietrze, świeże i rześkie. Na błoniach nie było zbyt wielu osób, ale co się dziwić, w końcu wszyscy siedzieli na zajęciach. Nie mieliśmy oficjalnych przerw, dlatego każdy robił je wtedy, kiedy mu to odpowiadało, rzecz jasna o rozsądnym czasie. Usiadłem na zielonej trawie, rozglądając się dookoła. Jasne słońce raziło mnie w oczy, nie ogrzewając jednak do tego stopnia, abym mógł zdjąć granatową kurtkę, w którą byłe ubrany. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer Darena. Po kilku sygnałach usłyszałem cichy głos chłopaka.
- Co jest ?
- Możesz sobie zrobić przerwę ? - zapytałem, mając nadzieje, że za chwilę go zobaczę.
- A coś się stało ?
- Nie, chciałbym Cię zobaczyć, czekam na błoniach. - powiedziałem i rozłączyłem się. Wyjąłem z kieszeni ipoda i włączyłem pierwszą lepszą piosenkę. Gdy usłyszałem pierwsze dźwięki, uśmiechnąłem się do siebie. Uwielbiałem Depeche Mode. A w szczególności tą piosenkę. Gdy doszło do refrenu zacząłem ja nucić razem z wokalistą.
Don't say you want me,
Don't say you need me,
Don't say you love me,
It's understood.
Don't say you happy,
Out there without me,
I know you can't be,
'couse it's not good
Nagle ktoś wyciągnął mi jedną ze słuchawek. Wzdrygnąłem się nieco zaskoczony.
- I Love Youuuuu, it's understood ? - Daren usiadł obok mnie, uśmiechając się szeroko. Odgarną z twarzy przydługie włosy, przyglądając mi się bacznie.
- Spaaadaj. - zaśmiałem się, lekko go popychając. Wyłączyłem ipoda i schowałem go do kieszeni.
- To co tam mój kochany? Rozumiem , że się za mną stęskniłeś? - zapytał cały rozpromieniony. Widocznie nasze role się odwróciły. To ja zawsze byłem tym roześmianym i rozbieganym , a on spokojnym i odizolowanym. Mam nadzieję , że moje humory szybko mi miną. Chociaż.. czasami potrzebuje wyciszenia.
- Oczywiście , że się stęskniłem. A co Ty taki wesoły? - przeczesałem palcami zieloną trawę, była miękka  i sucha, na całe szczęście, gdyż nie uśmiechało mi się chodzenie po szkole w brudnych spodniach.
- Tak jakoś, fajnego mamy tego nowego nauczyciela od malarstwa i rysunku, właśnie miałem z nim zajęcia. Jest boski ! Po naszej starej, to jakieś istne wybawienie. - położył się na trawie, wpatrując się w błękit nieba. Na błoniach byliśmy sami, nie rozumiem dlaczego nikt nie chce skorzystać z tak pięknego dnia. Może i nie jest do końca ciepło, ale to powietrze... można się zakochać.
Położyłem się obok czarnowłosego, podkładając pod głowę jego ramię, odruchowo przytulił mnie do siebie. Byłem chyba jedyną osoba, której okazywał jakiekolwiek uczucia. A on był jedyną osobą, na której tak bardzo mi zależało. Nasza przyjaźń była wyjątkowa, gdyż traktowaliśmy się jak bracia. Byliśmy jedynakami, a obydwoje chcieliśmy mieć rodzeństwo, więc może dlatego tak wyglądały nasze relacje.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już jej nie ma. Myślałem, że zwariuje. A Milo jest chyba spoko.. Tak myślę. Chociaż trochę dziwny z niego człowiek.
- Dziwny ? - zapytał zdziwiony, wodząc palcami po mojej klatce piersiowej.
- No tak.. to znaczy nie wiem sam... Jest tu od dwóch dni, a dzisiaj mnie bronił przed Maszim.. i mówił, że moje prace są wyjątkowe. Skąd może to wiedzieć, skoro jest tu dopiero dwa dni ?
- Hmm nie wiem. - Poczułem jak lekko wzrusza ramionami. - Może przeglądał archiwum, nie mam pojęcia. W każdym razie jest genialny i mam nadzieję, że zostanie już z nami do końca. - Przekręciłem się na bok, tak że widziałem jego profil. Miał zamknięte oczy i nadal mnie obejmował.
- Podoba Ci się ? - zapytałem. Otworzył oczy i przekręcił głowę w moją stronę.
- Skąd ten pomysł ? - zapytał.
- Po prostu pytam. - jego wzrok wodził po mojej twarzy. Westchnął i uśmiechną się do mnie, targając mi włosy.
- Jest przystojny i spoko z niego nauczyciel, to by było na tyle.  - oparłem głowę na jego piersi i przymknąłem powieki. Od kiedy Darren powiedział mi , że jest gejem, nie zadawałem mu na ten temat pytań. Korciło mnie jednak dopytanie o kilka szczegółów. Byłem ciekawy jacy faceci mu się podobają. W końcu nie byłem jeszcze przyzwyczajony do tej myśli. Postanowiłem te pytania pozostawić na później, rozkoszując się teraz jego ciepłym torsem i świeżym powietrzem, jakie nas otaczało.
   *  *  *
- Kochanie ! Zejdź na dół. Wychodzimy ! - sobota. Jak ja nie cierpię tego dnia. Nie dość , że muszę pracować w tej głupiej firmie, to do tego muszę wstawać o siódmej rano. To dla mnie istna katorga. Ja, który nie znoszę ranków.
- Zaraz ! Tylko się ubiorę ! - odkrzyknąłem i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej białe rurki i szary, bardzo cienki sweter z luźnym golfem. Założyłem na siebie ubrania, przeczesałem włosy, wziąłem komórkę z szafki i wyszedłem z pokoju.
- No ! Ile można na Ciebie czekać dziecko. - powiedział mój ojciec, stojący u progu drzwi. - Gorzej niż dziewczyna. - Dodał.
- Tato, nie masz córki, więc skąd możesz wiedzieć ? - zapytałem, zakładając w biegu białe wysokie buty.
- Nath.. Mam Twoją mamę, uwierz, że jest kobietą. - uśmiechnął się i wszedł do samochodu.
- O czym tak rozprawiacie ? Zaraz spóźnimy się do firmy. - mama jak zwykle się gorączkowała. Nie cierpiała się spóźniać, a i być o czasie, zawsze musiała zjawiać się dwadzieścia minut przed czasem, jak i nie lepiej. Rozsiadłem się wygonie na tylnym siedzeniu, zapiąłem pasy i standardowo wyjąłem ipoda.
Do firmy dojechaliśmy w niecałe pół godziny, nie spóźniając się ani minuty. Moi rodzice pracowali w firmie zajmującej się reklamą, tu się poznali i tu zostali, a także pociągnęli za sobą mnie. Jednak ja, nie planowałem przyszłości, która związana byłaby z tym budynkiem, o nie , dwa pokolenia to już za dużo.
- Kochanie, skseruj mi to i to. O! I jeszcze to ! Aha i wyślij fax do Pana Ericka Queen'a, masz go w komputerze. I jeszcze zadzwoń do Pani Albert ! W sprawie tej reklamy, powiedz, że możemy się spotkać jutro, o jedenastej, w firmie. - Nie zdążyłem zająć swojego miejsca, a mama już zasypała mnie obowiązkami. Uwielbiałem to, nic, tylko się wyrzygać. Nie chcąc tracić czasu zabrałem się do roboty. Na początek obdzwoniłem wszystkich i powysyłałem faxy, jedyne co mi zostało to kserowanie. Popatrzyłem na stos papierków leżących na moim biurku. Przewróciłem oczami, co to dla mnie, zajmie mi to najwyżej pół wieku. Pfff, normalka.
- Cześć Nath. - usłyszałem damski głos za moimi plecami. Odwróciłem się i ujrzałem wysoką blondynkę, promieniście się do mnie uśmiechająca.
- O cześć Barbara. - odparłem, znów odwracając się w stronę ksero.
- Co robisz ? - Nie widać kurwa ? Kseruje! Ta dziewczyna czasami doprowadzała mnie do szału, szczególnie gdy przeszkadzała mi wtedy, kiedy nie miałem czasu. Do tego mnie podrywała, a moje zapewnienia , że mam dziewczynę nie pomagały.
- Kseruje. A Ty nie powinnaś być u mojego ojca ? - na moje nieszczęście była osobistą asystentką mojego taty. Miała zaledwie dwadzieścia dwa lata,  a już pracowała na takim stanowisku. Nie wiem jakim cudem, bo inteligencją nie grzeszyła. Chyba, że tylko względem mnie się tak zachowywała.
- Nie, mam chwilę przerwy, więc przyszłam Cię zobaczyć. - Poczułem oddech na mojej szyi. No i się zaczyna. - Może Ci pomogę hmm? - zapytała kładąc dłoń na moim torsie.
- Dziękuję poradzę sobie. - odparłem, nie reagując na zaczepki.
- Oj Nath, nie bądź taki. - Z niebywałą szybkością włożyła dłoń pod mój sweter. Czując jej rękę na brzuchu drgnąłem, odwracając się szybko w jej stronę.
- Oszalałaś ! Barbara ! Jesteśmy w firmie ! A ja mam dziewczynę. DZIEWCZYNĘ ! - popatrzyłem na jej długie włosy, które właśnie zarzuciła na plecy, śmiejąc się z tego co powiedziałem.
- Daj spokój ! Co z tego, że masz dziewczynę, jesteś młodym chłopakiem, który potrzebuje się rozerwać. A ja Ci mogę to dać. - znowu zbliżyła się do mnie, przewróciłem oczami. Zaraz nie wytrzymam.
- Jezuu nie, nie , nie ! Ja nic nie potrzebuje! - krzyknąłem. Teraz żałowałem , że ksero znajduje się w odosobnionym pokoiku. Tak, miałbym w kimś oparcie. Jak mnie znowu dotknie... to kurwa włączę alarm.
- Tylko Ci się tak wydaje. - odparła, łapiąc mnie za nadgarstki, zbliżyła swoją twarz do mojej i zanim zdążyłem zareagować, złączyła nasze usta. Poczułem jej lepkie wargi, napierające na moje. Odwróciłem od niej głowę, uwalniając się od pocałunku. Usłyszałem cichy chichot i poczułem jej dłonie na swoim rozporku. Uklęknęła przede mną . Odwróciłem głowę w jej stronę, zszokowany nawet się nie poruszyłem. Rozsunęła zamek moich spodni, a jej dłoń powędrowała z powrotem na mój brzuch. To mnie trochę ożywiło. Odepchnąłem ją, zapiąłem szybko spodnie. Uśmiechała się wrednie. Jak ja jej nie znosiłem ! Była niczym innym jak wredna suką, która każdemu dałaby dupy!
- Nigdy więcej tego nie rób ! - krzyknąłem i wyszedłem z pokoiku. Co za chora dziewczyna !
  *  *  *
   Nienawidziłem poniedziałków, głównym tego powodem było malarstwo i rysunek z Beatte, która za wszelką cenę chciała mnie zgnębić. Na szczęście zmieniło się to wraz z dniem, kiedy to Milo przejął naszą grupę. Od tej pory, nawet poniedziałek nie jest mi straszny, dzień tygodnia, jak każdy inny.
Wszedłem do szkoły, jedyną osobą, którą zobaczyłem, był nasz recepcjonista Colin. Dziwny z niego człowiek, młody chłopak, który potrzebował zarobić i zatrudnił się w szkole artystycznej na recepcji. W zasadzie nie wygląda na osobę, która mogłaby się interesować sztuką, ale to nie moja sprawa. Chce, niech pracuje.
  Poszedłem na samą górę, gdzie odbywał się rysunek. Spojrzałem na swój zegarek. No tak spóźniłem się piętnaście minut, norma. Wszyscy mieli już rozstawione sztalugi i rysowali zawzięcie szkice. Zobaczyłem Elly, która widocznie dzisiaj postanowiła się zjawić. Idąc w jej stronę na drugim końcu sali ujrzałem Milo, dającego wskazówki Clarise, naszej koleżance z Francji. Mój wzrok automatycznie ocenił jego wygląd. Obcisłe spodnie w stylu acid -wash i granatowa koszula w kratę, grungowe buty i... ja Cię ma warkoczyk. No cóż nie powiem, ma chłopak styl, całkiem, całkiem.
Widząc swoją dziewczynę, uśmiechnąłem się, schylając do niej i całując jej ciepłe usta.
- Hej kochanie. - przywitałem się.
- Nath, koniec czułości. Zabieraj się za pracę. Pamiętaj o czym mówiłem. Zapieprzamy. - przerażony odskoczyłem od niebieskowłosej. Skąd on się za mną zjawił !? Powinien występować w X-menach, super moc przenoszenia się z miejsca na miejsce.
- Ok, ok już się zabieram. - odparłem siadając na mojej skrzyni i zabierając się za rysowanie martwej natury. Po dwudziestu minutach szkicowania, patrzenie na kwiatki i wazony, które były poukładane w wymyślnych formach, niemiłosiernie się znudziłem. Wszyscy pogrążeni byli w ciszy, nikt ze sobą nie rozmawiał, a sam Milo siedział przy biurku, wpatrując się w ekran swoje laptopa. Wyjąłem ipoda, włączyłem muzykę, nie mogąc dłużej znieść tej ciszy. Z głośników poleciało The Rasmus, słysząc głos Lauriego, śpiewającego utwór No Fear, zacząłem rozglądać się po sali. Szukałem czegoś, co zainteresowałoby mnie na tyle, bym mógł przelać to na papier. Powróciłem wzrokiem do młodego nauczyciela. A czemu by nie... Rozpocząłem szkicowanie mężczyzny, wsłuchując się w dalsze wersy piosenki.
Your final journey has just begun
But destiny chose the reaper
No Fear
Destination Darkness
Niecałe pół godziny później kończyłem rysunek Milo. Uchwyciłem go do połowy. Zamyślonego, nieobecnego, usilnie próbującego odnaleźć coś w swoim laptopie.
- Wiem, że jestem o wiele bardziej interesujący od martwej natury, ale zostały nam trzy godziny zajęć , a Ty nic nie przeniosłeś na większy format. - moje serce waliło jak dzwon, gdy usłyszałem jego głos przy swoim uchu. Zatrzasnąłem szkicownik z taką siłą, że ołówek wyleciał mi z ręki, odbił się od granatowowłosego i cichym echem potoczył się po podłodze. Nauczyciel kucając przy mnie, uśmiechał się szeroko. Gdybym tylko mógł, to w tej chwili zapadłbym się pod ziemię.
- Po prostu..ja, no.. - nie wiedziałem co mam powiedzieć, nie wytrzymam z tym człowiekiem ! Czy on zawsze musi się zjawiać tak niepostrzeżenie !? I to zawsze w nieodpowiednich momentach ?! Do tego zawsze wywołuje sytuację, kiedy nie wiem, co mam powiedzieć.
- Nathaniel, nie tłumacz się. To na prawdę uroczę. Mogę zobaczyć ? - zapytał, wyciągając dłoń w moim kierunku. Spojrzałem w stalowe oczy, które były w tej chwili w stanie wywiercić we mnie dziurę.
- Nie, o nie, nie ma mowy. Zresztą to nie Ty. - Tak Nathaniel, bingo. Jesteś genialny, nic głupszego nie mogłeś chyba wymyślić. Granatowowłosy zaśmiał się cicho.
- Ahaaa. A kto, Twoja dziewczyna ? - No nie, czy on nie ma litości ?! Wal się Milo, wal się, wal się ! - Pokaż, proszę. - No i co miałem zrobić, przecież tego nie zjem, ani nie wyrzucę. Podałem mu mój szkicownik. Otworzył go, wertując strony, gdy natrafił na rysunek, przyglądał mu się uważnie. Wodził po nim palcem, uśmiechając się lekko. Wstrzymałem oddech. Nie znosiłem, gdy ktoś oglądał moje prywatne rysunki ! W szczególności gdy przedstawiały oglądającego, a w zupełnej szczególności, gdy był to mój nauczyciel ! Moja ukochana skrzynia, na której nadal siedziałem, wydała mi się nieznośnie twarda. Rozejrzałem się szybko po sali, nikt nie zwracał na nas uwagi, oprócz Elly, która rozstawiła się ze swoją obok mojej. Powróciłem wzrokiem do Milo, który szybkim ruchem wyrwał kartkę, na co moje oczy rozszerzyły się w zdumieniu. Co on do cholery robi?!
- Zabieram na pamiątkę. Dziękuję za ten rysunek, miło być wybranym. - uśmiechnął się i odszedł, kierując się w głąb sali.

1 komentarz: