sobota, 7 września 2013

18.L'enseignement


 Witajcie kochani, więcej już dzisiaj nie napiszę, brak mi sił. Mam nadzieję, że taka długość Was zadowoli. ; ) Dodatkowo onet robi mi jakieś niewytłumaczalne problemy i zaczyna mnie drażnić , widocznie za późna / wczesna pora dla niego ; ).
Jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście kochani.

 Danio
Życzę, żeby w Twoim życiu pojawił się taki prywatny Milo, co nie jest rzeczą niemożliwą , w końcu wiele przystojniaków na tym świecie grasuje. A fizyki tez nie lubiłam ; ).
 Samael
Twój komentarz mnie rozbroił, nadal jak go czytam, nie mogę przestać się śmiać ^^. Dziękuję za miłe słowa <3
 Luana
Cieszę się, że moje promo Adasia nie idzie na marne ^^ I jak Ci się teledysk podoba ; ) ?
 Indy
Witaj, cieszę, że Ci się podoba i zarazem współczuje, nic miłego, a niestety mi wróciło, chyba panuje jakiś cholerny wirus ; (.

 Dwie lub jedna osoba (karo-chan i osoba od bloga
junjou-love-romantica - nie wiem czy to ta sama osoba ; p ) , pytały o postacie z szablonu. Nath - blondyn to Belphegor z Hitman Reborn, a Milo - granatowowłosy to niby Mukuro Rokudo , też z HR.


Witam Ive i kaeru.  ; )

Jeśli z kimś się witam podwójnie lub potrójnie, to przepraszam, ale skleroza pogłębia się z wiekiem ; ) .
____________________________________________

      Przez ostatnie dni , kiedy to coraz więcej czasu spędzałem z Milo , pozwoliłem sobie na małe zaniedbanie. W zasadzie określenie "małe", nie było tutaj trafne, bowiem dotyczyło relacji z Darenem, a wszystko co wiązało się z jego osobą, nie powinno być dla mnie małym, a ogromnym faktem. Kiedyś nie mogliśmy wytrzymać bez siebie chwili, a to wisieliśmy na telefonie, a to spotykaliśmy się, w najróżniejszych miejscach. Mówią, że związki często niszczą przyjaźnie, ale ja nie byłem w związku. Mnie i Milo łączyła jedynie niemoralna więź, w której nadal nie mogłem się odnaleźć. Z kolei relacje między mną, a Darenem były na tyle silne , że nawet związek , nie byłby w stanie nas rozdzielić.
 Leżałem w łóżku, czwartkowy wieczór niezmiernie mi się dłużył, a kontemplowanie sufitu nieco mi się znudziło. Jak zwykle nikogo nie było w domu, a moje próby stworzenia czegoś konstruktywnego, spełzły na niczym.
 Otworzyłem laptopa i zalogowałem się na swoje konto. Jak zwykle pootwierałem wszystkie portale, aby sprawdzić wiadomości. Przejrzałem mało interesujące powiadomienia i włączyłem muzykę, aby przerwać głuchą ciszę. Z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki, a po chwili rozbrzmiał przyjemny głos wokalisty. Przymknąłem powieki, niestety nie dane było mi wsłuchać się w piosenkę. Drażniący dźwięk wiadomości, zmusił mnie, do otworzenia oczu. Mimo to uśmiechnąłem się, gdy ujrzałem adresata.
 
  Milo Iviello
Co słychać księżniczko ? ; )

  Nathaniel Darkone
Pogrążam się w nudzie.
A co u Ciebie My Prince ?

  Milo Iviello
Nic ciekawego. W zasadzie miałem się kłaść.

  Nathaniel Darkone
Spać ?

  Milo Iviello
Yhmmm : )

  Nathaniel Darkone
To idź.

  Milo Iviello
; (

  Nathaniel Darkone
Co ?

  Milo Iviello
Miałem nadzieję , że mnie zatrzymasz...

  Nathaniel Darkone
Yhm.

  Milo Iviello
Nath, co jest ?

 Wpatrywałem się w ekran, nie wiedząc co mam napisać. Moje wyciszenie i stan nudy, diametralnie zmienił się w melancholię i pogłębiający się smutek . Nie potrafiłem tego wytłumaczyć, słowa piosenki nie pomagały mi w tym.

You're nowhere to see
Oh My... Oh Me...
I've been loking for you all over time

Trouble is...
Trouble is...
Trouble is that you don't care

( Jesteś niemożliwy do zobaczenia
  Oh Mój... Oh Ja...
  Szukałem Cię przez cały czas

 Problem w tym...
 Problem w tym...
 Problem w tym, że Ty o to nie dbasz )

 Czułem jak łzy zbierają się w kącikach moich oczu. Zagryzłem wargę i szybko odpisałem.

  Nathaniel Darkone
Nic.

     W głowie rozbrzmiewały słowa piosenki, która trafiała w moje serce, rozrywając je powoli, na małe kawałki. Czułem się tak strasznie osamotniony, mimo wielu znajomych, mimo pozornie adorującego mnie Milo i Daren'a, który zawsze był przy mnie. Elly od czasu zerwania nie rozmawiała ze mną za wiele... Od Daren'a oddaliłem się na własne życzenie, a osoba dla której porzuciłem wszystkich , nie potrafiła , a możliwe , że nie chciała wyjaśnić mi relacji jakie między nami panują. Czułem ,że moje życie staje się coraz bardziej zawiłe, a ścieżki przeplatają się ze sobą, tworząc labirynt. Pragnąłem odnaleźć wyjście, niestety każda z dróg powoli zawodziła.

Trouble is...
Trouble is...
Trouble is that you don't care

   Milo Iviello
Przestań... powiedz o co Ci chodzi...

 Nie odpisałem, jedynie wkleiłem link do piosenki, której nieustannie słuchałem. Westchnąłem głęboko, i objąłem kolana rękoma. Zawsze taka pozycja wzbudzała we mnie poczucie bezpieczeństwa. Wpatrywałem się w okienko rozmowy, czekając na odpowiedź. W końcu ikonka zaświeciła się, a ja przetarłem oczy. Nawet nie zauważyłem, kiedy łzy zaczęły spływać po moich polikach.

   Milo Iviello
Chodzi Ci o mnie.
 
 Gdy nie odpowiedziałem, przysłał kolejną wiadomość.

   Milo Iviello
Wejdź na skype'a.

   Nathaniel Darkone
Nie.

   Milo Iviello
Proszę.. Chcę porozmawiać...
 
   Nathaniel Darkone
Tak tez możemy rozmawiać.

   Milo Iviello
Nath chcę Cię widzieć, jak rozmawiamy o poważnych sprawach. Inaczej zaraz do Ciebie przyjadę.. .
Nie wiem, czy bardziej przekonało mnie to , że uznał nasze sprawy za poważne, czy to , że miałby tutaj przyjechać i widzieć mnie w takim stanie. Włączyłem Skype'a , niestety widok jaki ujrzałem w kamerce, przekonał mnie o tym , że nie dało się nie zauważyć czarnych smug na moich policzkach. Następnym razem będę pamiętał, aby zmyć makijaż. Nie zdążyłem jakkolwiek zamaskować mojego wyglądu, byłem zmuszony odebrać. Nacisnąłem zieloną słuchawkę, po czym na ekranie ukazała mi się twarz Milo. Nie wykazywał szczególnych emocji, w przeciwieństwie do mnie. Szczelniej otuliłem kolana rękoma i połowicznie skryłem twarz w kolanach.
- Płakałeś. - powiedział, pocierając oko dłonią , w której trzymał papierosa. Miał na sobie cienką koszulkę bez rękawów, co było nieco lekkomyślne, biorąc pod uwagę fakt, że siedział na balkonie.
- Przeziębisz się... - szepnąłem, w gruncie rzeczy mając nadzieję, że mnie nie usłyszy.
- Nie martw się o mnie. - jednak usłyszał, przez co tylko skarciłem się w duchu.
- Nie potrafię. - kolejny szept wyrwał się z moich ust. Zamknąłem oczy, nie chcąc patrzeć na jego trzęsące się z zimna ciało.
- Mam ochotę do Ciebie przyjechać... - Ostatkiem sił zebrałem się w sobie i spojrzałem na niego, starając utrzymać się pewny ton głosu, powiedziałem.
- Mieliśmy porozmawiać, więc porozmawiajmy. - westchnął i kiwnął głową.
- Przypuszczam , że znam powód dla którego siedzisz teraz sam w pokoju i płaczesz, czując, że cały świat Ci się sypie... Nie potrafię jednak Ci w tym pomóc. Jeszcze nie teraz... proszę nie zmuszaj mnie do wyjaśnień, bo ich nie uzyskasz. Nie chcę Cię okłamywać. Moje życie jest dość zagmatwane i...
- Dobrze, rozumiem. Nie jestem jego częścią i nie mam prawa się do niego wtrącać. - Czułem jak niewidzialna gula rośnie w moim przełyku, starałem się oddychać, niestety niezmiernie mi to utrudniała.
- Nie ! Przestań tak mówić ! To nie o to chodzi... - wyczułem w jego głosie nutkę zdenerwowania. Nie mogłem już dłużej wsłuchiwać się w smutne piosenki Turboweekend, dlatego zmieniłem zespół, włączając nieco bardziej pogodne piosenki New Medicine. - Ile razy mam Ci powtarzać, że jesteś dla mnie ważną osobą ?
- Ważną osobą ?! Ważną ?! Ty nawet nie potrafisz określić KIM dla Ciebie jestem, a wciskasz mi kit, o tym jaki to ja ważny nie jestem ! - Nagle mój smutek ewoluował w pogłębiającą się złość. Gdybym był kobietą, zacząłbym martwić się, czy oby na pewno nie jestem w ciąży.
- Ale czy to ważne kim dla mnie jesteś ? Jesteś ważny i bardzo mi na Tobie zależy, to powinno być dla Ciebie istotne...
- Przestań cały czas to powtarzać ! Tu się rodzi jakaś chora patologia ! Jestem z ... o przepraszam ! Jestem WAŻNY dla mojego NAUCZYCIELA, rzuciłem dla niego moją dziewczynę, ostatnio mam w dupie mojego najlepszego przyjaciela, tylko dlatego, żeby pobyć trochę z osobą, która sama nie wie czego chce ! - krew gotowała się we mnie, a ja sam czułem się niczym wulkan przed erupcją. Nie wiem nawet kiedy, zacząłem gestykulować żwawo rękoma, a schron, który tworzyłem z kolan , zniknął, okrywając mnie całego przed granatowowłosym.
- Boże ! Skoro tak ubolewasz nad Elly, to wróć do niej ! Droga wolna proszę bardzo ! - słysząc te słowa, nie mogłem uwierzyć w ich sens. Zamrugałem kilka razy, a moje usta kilkakrotnie otworzyły się i zamknęły. Czułem jak łzy ponownie cisnął mi się do oczu, a gardło ściska niewidzialny węzeł. - Przepraszam... Nath...
- Jesteś pieprzonym draniem...
- Proszę Cię.. Ja nie chc... - nim zdążył dokończyć, zamknąłem z trzaskiem laptopa i odsunąłem go z zamachem, na sam skraj łóżka. Nie mogłem uwierzyć w to, co od niego usłyszałem. Po tym jak rzuciłem wszystko, jak złamałem swoje morale, jak moje całe życie zmieniło się... Nawet odsunąłem się od Daren'a... Jestem idiotą. Skończonym kretynem. Załkałem tuląc się do chłodnej poduszki. Czasami myślę , że wolałbym dusić się w związku bez miłości partnerskiej , jakim był ten z Elly, niż tkwić w czymś, czemu poświęciłem całe życie codzienne, dostając w zamian pustkę , ból i łzy.

 *  *  *

    Sobotni poranek pozwolił mi nieco zapomnieć o zdarzeniach, jakie wydarzyły się z Milo. Od czwartku nie rozmawialiśmy ze sobą i nigdy bym się do tego nie przyznał, ale brakowało mi go. Jedyna rzeczą jaka mnie pocieszała, był fakt, że dzisiaj w firmie, miał mnie odwiedzić Daren.  Postanowiłem nieco odświeżyć naszą przyjaźń , a w zasadzie nie chciałem jej stracić, chociaż miałem nadzieję , że utrata jego jest niemożliwa. Gdy wybiła dwunasta, a ja miałem coraz mniej pracy, postanowiłem włączyć muzykę, aby trochę urozmaicić sobie czas. Tym razem nie miałem zamiaru puszczać smętnych piosenek, nie chcąc jeszcze bardziej się zdołować. Wzdrygnąłem się, gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się z hukiem. Spojrzałem w ich kierunku i przekrzywiłem głowę w niemałym zdziwieniu.
- Eee? - niestety, ale na nic więcej nie było mnie stać. Nieproszony gość, zatrzasnął drzwi i zbliżył się do mojego biurka, opierając się o nie.
- Dlaczego ta cycata blondyna nie chce wpuścić mnie do Twojego ojca ? - warknął, a ja odsunąłem się trochę, marszcząc czoło. Cała sytuacja chyba jeszcze nie dotarła do mnie na tyle, abym mógł odpowiedzieć. Sally spojrzał na mnie groźnie, jego nieprzeniknione , brązowe tęczówki , świdrowały mnie na wskroś. - Może znasz odpowiedź na moje pytanie ?
- Słuchaj... Wparowujesz do mnie, niczym do obory, krzyczysz, żądasz odpowiedzi... Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz ? - wstałem, chcąc być z nim na równi. Wyprostował się , przez co moje próby zakończyły się fiaskiem.
- Chcę się dostać do Twojego ojca, do cholery.
- Mój ojciec jest teraz widocznie zajęty, skoro Barbara nie chciała Cię do niego wpuścić. Gdybyś pomyślał , to doszedłbyś do takich samych wniosków. - stwierdziłem kąśliwie, krzyżując ręce na piersi. Skrzywił się , odrzucając swoje długie włosy do tyłu. To się cholerny Drama Queen znalazł!
- Ale z Ciebie bachor.
- Słucham ?! - gdybym był postacią z kreskówki, moje oczy wyleciałyby z orbit i powędrowały w nieznaną galaktykę. Ten facet był niemożliwy, a jego zachowanie drażniło mnie coraz bardziej. Jak mogłem popadać w taki zachwyt nim !? Nauczka na przyszłość, nie oceniaj osoby po wyglądzie i głosie.
- To co słyszałeś.
- Jesteś popieprzony !
- Wyrażaj się. - burknął i również skrzyżował ręce na piersi. Drzwi ponownie się otworzyły, tym razem dużo delikatniej, niż za pierwszym razem.
- Cześć kochanie, przyszedłem wcześniej, mam nadzieję...

_____

- Cześć kochanie, przyszedłem wcześniej, mam nadzieję...  - urwałem, widząc , że Nath nie jest sam. Niestety tej osoby bym się tutaj nie spodziewał. Patrzyłem to na jednego, to na drugiego, nie mogąc wydusić z siebie słowa.
- Cześć... - jako pierwszy odezwał się Nath, który usiadł i zamaszyście zamknął laptopa. Był zdenerwowany, zresztą nie tylko on.
- Co Ty tu robisz ? - zapytałem przybysza, którego oczy przeszywały mnie na wskroś.
- Zapytałbym o to Ciebie, ale... - powolnym krokiem zbliżył się do mnie, a gdy dzieliła nas na tyle mała odległość, bym mógł zobaczyć z bliska jego drwiący uśmiech. -... sądzę , że odpowiedź jest jasna. - Odwrócił na chwilę wzrok w stronę Natha, który opierając podbródek o swoje dłonie, nie odzywał się, patrząc na całe zajście z niemalejącą wściekłością. - Jeśli  temperament Nathaniela przekłada się na łóżko... gratuluje pożycia. - jego słowa , sprawiły , że spłonąłem momentalnie rumieńcem i dziękowałem niebiosom, że nie dręczył nas dłużej swoją obecnością , postanawiając wyjść. Zobaczyłem jak mały zegarek , który stał na biurku, przelatuje obok mojej głowy i rozbija się o zamykane drzwi, pozostawiając po sobie spory huk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz