sobota, 7 września 2013

19.L'enseignement

 Mała niespodzianka. Ostatni rozdział był dosyć krótki, dlatego witam Was z nowym. Dziwnie mi się go pisało. Moim zdaniem nie należy do zbyt dobrych, ale jest chociaż długi i trochę się w nim dzieje. Możecie nie rozumieć czasami postępowania Nathaniela, ale nie martwcie się, on sam siebie do końca nie rozumie.
 Cześć Renia :* ! Nie odpowiem Ci na te pytanie, bo nie chcę nic zdradzać, ale powiem tak - dobrze myślisz kochana ; p
 Witam również :
Ive
i dziękuję za miły komentarz ; )
Aya Sendou Tak Hitman Reborn jest porzedzony tymi słowami, Kateikyoshi jeśli się nie mylę jest w wersji japońskiej ; ). Miło mi , że opowiadanie Ci się podoba, pozdrawiam : ).
Hansel witaj i dziękuję za link : ).

 Cieszę się, że część z Was nie przepada za charakterem Sally'ego, o to właśnie mi chodziło : ).

 Zmieniłam trochę rzeczy na blogu. Z boku dodałam linki, do poszczególnych rozdziałów.
 Wrzuciłam też kilka zdjęć do galerii z L'enseignemen ; )

Myślałam nad zmianą szablonu, ale chyba pozostawię go takim, jaki jest.
____________________________________________________________________

 
- Przepraszam, musiałem rozładować napięcie. - powiedziałem i wstałem, podchodząc do zszokowanego czarnowłosego. Pocałowałem go na przywitanie. - Znacie się ?
- Nie... Spotkałem go w parku... Kto to do cholery jest ? - zmarszczył brwi, przyglądając mi się badawczo.
- Niespełniony muzyk. - westchnąłem. Usiadłem na biurku, przyciągając do siebie chłopaka, wtuliłem się w jego tors, brakowało mi go przez te ostatnie tygodnie. - Mój ojciec robi mu reklamę, czasami go widuję. Ma na prawdę piękny głos, ale jest idiotą.
- Tak.. zdążyłem zauważyć... - jego dłonie uspokajająco gładziły mnie po plecach. Wyprostowałem się nieco i spojrzałem w głąb jego oczu. Uśmiechnął się, byliśmy na tyle blisko, że pozwolił sobie, na trącenie mojego nosa swoim. Zaśmiałem się , nie opuszczając wzroku. Chwile spędzane z nim zawsze rozgrzewały moje serce. Rozumieliśmy się bez słów, a to dawało poczucie bezgranicznego zaufania. Moje dłonie zsunęły się na jego biodra, przekrzywiłem głowę , bijąc się z własnymi myślami. Uniósł jedną z brwi i oparł łokcie na moich ramionach.
- Co mi się tak przyglądasz, hmm ? - zapytał. Przyciągnąłem go bliżej siebie i cmoknąłem lekko w usta. Jak zwykle były gorące , zupełnie inne niż Milo. Niczym ogień i lód. Nie mogąc się oprzeć, ponownie go pocałowałem, tym razem nie odsuwając się tak szybko. Wysunąłem język i dotknąłem nim jego ust, gdy je rozchylił, wsunąłem go głębiej. Na początku nie zareagował, dlatego przygryzłem lekko jego wargę i ponownie go pocałowałem, tym razem odwzajemnił moją pieszczotę. Gdy czułem, jak jego język zgrabnie przejmuję kontrolę, na moje poliki wstąpiły rumieńce. Nie wiem co mnie znowu opętało i dlaczego to zainicjowałem, ale... podobało mi się. Jego umięśnione ciało naparło na mnie, jęknąłem przeciągle , gdy złapał mnie za szyję, gładząc jej skórę. Całowaliśmy się coraz zachłanniej, wsunąłem ręce pod jego bluzę , czując pod palcami napięte mięśnie brzucha. Chłopak miał niesamowitą budowę ciała, był postawny, dobrze umięśniony i męski. Oplotłem nogami jego biodra, wodząc dłońmi po lędźwiach. Moje ciśnienie niebezpiecznie się podniosło. Niestety, a może i całe szczęście Daren oderwał się ode mnie, a ja jęknąłem z zawodem.
- Nie. Nie, nie... Nath. Tak nie może być. - Stanął na przeciwko mnie, a jego oczy błyszczały niczym nocne gwiazdy. - Milo by mnie zabił . - zaśmiał się nieco nerwowo, przeczesując palcami swoje gęste włosy. Przewróciłem oczami, poprawiając bluzkę, która odsłaniała połowę mojego brzucha. Serce łomotało mi w piersi, niczym rozszalały dzwon.
- Przestań. Nie jestem z nim przecież.
- Tak, ale łączy Was pewna więź...
- Nas też łączy więź, myślę, że silniejsza. - przerwałem mu i uśmiechnąłem się szeroko, chcąc trochę zakryć swoje zakłopotanie. Czasami robiłem rzeczy, o które sam bym siebie nie podejrzewał.
- Ale my się przyjaźnimy, a przyjaciele aż tak się nie zapędzają. - spuścił wzrok, wyglądał niezwykle uroczo,dlatego postanowiłem trochę się z nim podrażnić.
- Hmmm. Czyli dopóki się nie zejdziemy, to z seksu nici ? - jego przerażone spojrzenie, o mało co, nie wywołało u mnie wybuchu niekontrolowanego śmiechu. Ostatkiem sił powstrzymałem się i czekałem na jego odpowiedź.
- Cooo? O czym Ty myślisz ? - zaśmiał się nerwowo, a ja zeskoczyłem z biurka i podszedłem do bruneta. Wzdrygnął się , gdy powoli zacząłem wodzić palcem po jego szczęce. Niemal czułem jego palącą skórę.
- Nie chciałbyś? - moja druga ręka powędrowała do jego paska od spodni. Czarnowłosy odskoczył jak oparzony, a ja nie mogąc już wytrzymać, roześmiałem się głośno. - Oj Daaaaaareeeeen hahahaha. Żartuje!
- Yhm. - mruknął. - Nie poznaję Cię ostatnio, ale wiesz... więcej tak nie żartuj... - zacisnął dłoń na przodzie mojej koszulki i przyciągnął mnie bliżej siebie. -... bo następnym razem się nie powstrzymam. - Nigdy bym mu się do tego nie przyznał, ale w tamtej chwili wywoływał u mnie dosyć dziwne emocję i prawdę mówiąc, miałem na niego ogromną ochotę. Nie chcąc jednak wypaść z roli , wszystko ukrywałem pod kurtyną uśmiechu.

- Dobra koniec tego dobrego, idziemy coś zjeść. Za chwilę z głodu żołądek przyschnie mi do kręgosłupa. - zmieniłem temat na bardziej bezpieczny i zacząłem zbierać się do wyjścia.

 *  *  *
- Hmm, a tak w zasadzie to Ty i Sally jak się dokładnie spotkaliście ? - Siedzieliśmy w jednej z knajp , niedaleko Central Parku, zajadając się podanym obiadem. Jedzenie było na prawdę smaczne, a może jedynie mi się wydawało, z powodu ogromnego głodu, który mną zawładnął?
Daren przełknął kawałek wieprzowiny, który miał w ustach.
- Kiedyś spotkałem się z nim w parku. To znaczy spotkałem... źle powiedziane, szturchnęliśmy się i trochę posprzeczaliśmy. - skrzywił się nieco i upił łyk soku z dużej, przeźroczystej szklanki.
- Wiesz, trochę go nie rozumiem. - na talerzu zostało mi jeszcze dużo jedzenia, z czego byłem bardzo zadowolony. Nie wiem dlaczego, ale miałem dzisiaj ogromny apetyt, co nie było do mnie podobne. Oczywiście, nie biorąc pod uwagę słodkości, które mogłem jeść bez ograniczeń.
- Hmmm ?- czarnowłosy spojrzał na mnie, unosząc jedną brew. Widocznie nie zrozumiał, o co mi chodziło.
- Ma świetny głos, jest przystojny, widać , że na brak pieniędzy nie narzeka, ma dobry gust muzyczny... - zacząłem wyliczać, nie patrząc na przyjaciela. Moje oczy błądziły gdzieś za sporym oknem, przy którym siedzieliśmy.
- Uważaj bo pomyślę, że się nim zauroczyłeś. - dobiegło do moich uchu, na co odwróciłem się i parsknąłem cicho, nie chcąc burzyć spokoju innych klientów.
- Przestań. Nie jest w moim typie, po prostu przedstawiam Ci fakty. W każdym razie, z takimi walorami, mógłby osiągnąć wiele w świecie showbiznesu, a mimo to pozostaje w cieniu. - westchnąłem, robiąc mała przerwę. - Tak mi się wydaję, że to przez jego charakter, przez tą złośliwość. On jest taki...
- Jebnięty. - dokończył za mnie, a ja ponownie się zaśmiałem, wyciągając się trochę i szturchając go w ramię.
- Jak zwykle szczery, aż do bólu. - powróciłem do jedzenia swojej dużej porcji frytek z kurczakiem.
- A co u Ciebie i Milo ? - niemal automatycznie przewróciłem oczami, słysząc jego imię. Nadal było mi przykro, na wspomnienie tego, co mi powiedział. Wolałem jednak nie ukazywać tego Darenowi, który za pewne by się na niego wkurzył.
- W zasadzie, to nic ciekawego. - odparłem, mając nadzieję, że odpuści. Niestety myliłem się. Odłożył widelce na bok, jego talerz był już pusty. Zawsze zjadał szybciej ode mnie, nawet dzisiaj, kiedy byłem w stanie zjeść konia z kopytami.
- Mów. - usłyszałem blisko swojej twarzy, gdy nachylił się nade mną. Spojrzałem na niego przelotnie. Dlaczego on mnie tak dobrze znał ? Gdybyśmy nie przebywali ze sobą tak często, moje kłamstwa przeszłyby gładko i nie musielibyśmy o tym rozmawiać.
Przez chwilę nic nie mówiłem, chcąc skończyć swoją porcję. Daren czekał spokojnie, na szczęście odsunął się, zostawiając większą przestrzeń wokół mnie. Odłożyłem sztućce i napiłem się trochę soku pomarańczowego. Wiedziałem, że prędzej, czy później muszę mu odpowiedzieć na to pytanie. Już chciałem zacząć, gdy młoda kelnerka podeszła do naszego stolika i zaczęła zbierać brudne naczynia.
- Czy podać coś jeszcze ? - zapytała uprzejmie.
- A macie może jakieś ciasto ? - zapytałem. Już sam nie wiedziałem, czy na prawdę mam ochotę na słodycze, czy robię wszystko, aby odwlec rozmowę.
- Oczywiście, mamy nawet kilka. Poleciłabym panu dzisiaj truskawkowe, z bananami i czekoladą. Jest na prawdę smaczne. - uśmiechnęła się uprzejmie.
- W takim razie poproszę, Daren ? - spojrzałem na niego, a on tylko pokiwał przecząco głową. - W takim razie jedno. - blondynka oddaliła się od stolika. Po chwili przyniosła mi smacznie wyglądający kawałek. Niestety nawet to, nie było mnie w stanie pocieszyć.
- Mów. - usłyszałem ponownie.
- Ehh... Co chcesz wiedzieć ? - zacząłem kręcić się na mini sofie.
- Wszystko i się nie wykręcaj, dobrze wiem, że coś Ci zrobił. - Moje myśli powróciły do sytuacji z Milo. Nie chcąc tego przeciągać, zacząłem mówić.
- Napisał do mnie. Miałem wtedy paskudny humor. Sam nie wiem dlaczego, ale miałem ochotę ryczeć, tak po prostu. Nieco go olałem. Pytał się, o co chodzi, nie chciałem odpowiedzieć. Niemal zmusił mnie, żebym włączył kamerkę. Tak cholernie tego nie chciałem... Wiesz moje zapłakane i napuchnięte oczy, do tego pod warstwą spływającego makijażu... Nie przedstawiają człowieka, któremu nic się nie stało. Gdy się połączyliśmy, od słowa do słowa doszło do małej kłótni... - Daren uważnie mnie słuchał, nie odzywając się. Zawsze tak robił. Nigdy mi nie przerywał. Wolał wysłuchać moich zwierzeń, a później o nich porozmawiać. - W końcu powiedziałem mu, że chcę wiedzieć na czym stoję, a on mi tego nie ułatwia, że wiele dla niego poświęcam. Zaniedbywałem Ciebie, zostawiłem Elly. Ja nawet... - przerwałem, nie chciałem się do tego przyznać, bo to byłoby przypieczętowaniem moich przemyśleń. Jednak postanowiłem, że będę z nim całkowicie szczery. - Przez niego zaczęli podobać mi się faceci. Można powiedzieć , że odkrył moje drugie ja, które dotychczas było dla mnie nierealne, zupełnie odległe od codzienności. Obrócił moje życie do góry nogami, ale wydaje mi się, że ma to całkowicie gdzieś. Co prawda zaprzecza, ale nie potrafię mu uwierzyć... - przerwałem, aby wziąć głębszy oddech, po czym ponownie zacząłem monolog. Mówią, że to pierwsze słowa najtrudniej wypowiedzieć i mają rację. Teraz mogłem mu się niemal wyspowiadać, gdyby zapytał o cokolwiek, odpowiedziałbym. - Mówił, że ma skomplikowane życie, oczywiście nie sprecyzował, bo i po co... A jak ja napomknąłem o Elly, to powiedział, że droga wolna, mogę sobie do niej wracać...
- Co za chuj. - Wiedziałem, że tak to się skończy, dlatego nie chciałem mu nic mówić.
Spojrzałem za okno, zaczęło padać. Lubiłem deszcz, ale niekonieczne wtedy , gdy do domu musiałem wracać przez połowę Central Parku.
- Nie mów tak o nim. - powiedziałem cicho.
- Nath ! Proszę Cię, nie broń go. Zachował się ja totalny palant. - czarnowłosy uniósł się nieco. Niemal czułem jak jego ciśnienie się podniosło.
- Nie bronie go, po prostu nie jest żadnym chujem.
- Czego Ty od niego chcesz ? Tak na prawdę. - spojrzałem w oczy przyjaciela, w którym ujrzałem troskę ale i pewien rodzaj ciekawości.
- Chcę jego, całego. Nie chcę ciągle myśleć, że tylko się mną bawi, że przerucha mnie kiedy będzie chciał, po czym pojedzie do domu, do swojego faceta. Chcę czuć go przy sobie, być pewnym , że mnie nie okłamuje, że zależy mu na mnie, choć trochę... - spuściłem wzrok, nie mogąc wytrzymać już jego wzroku. Usłyszałem jak porusza się, kątem oka zobaczyłem, jak oparł łokcie na stole i znów się do mnie zbliżył.
- Kochanie... Czy Ty się w nim nie zakochałeś ? - mój wzrok, ponownie spotkał się z jego.
- Nie... Daren, to nie... nie wiem. - odparłem w końcu, nie chcąc dłużej błądzić w słowach.
- Ja mu kiedyś wpieprzę. Już nie mam do Was siły...
- Smakowało ? - naszą rozmowę przerwała kelnerka.
- Tak, było pyszne , dziękuję. - odparłem, podając jej talerzyk. - Poprosimy od razu rachunek.
- Już przynoszę. - podreptała w stronę lady, a ja znów spojrzałem w okno. Ulica zasypywana była wielkimi kroplami deszczu, które rozbijały się na twardym podłożu, tworząc rozległe kałuże. Może gdy porządnie zmoknę, moje myśli nieco otrzeźwieją.

 *  *  *
 
     Od godziny bezskutecznie próbowałem zasnąć. Przekręcałem się z boku na bok, jednak mdłości które mnie męczyły, wcale nie chciały zelżeć. Przeciwnie zwiększały się w zawrotnym tempie. Skuliłem się , podciągając kolana pod samą brodę. Czułem niemiłosierny ból brzucha. Niemal całe wnętrzności paliły mnie żywym ogniem. Nie mogąc już wytrzymać, podniosłem się z łóżka. Usiadłem na jego krawędzi, zakręciło mi się w głowie i omal nie upadłem na podłogę.
- Co się ze mną dzieje?- załkałem. Odszukałem telefon, była dwudziesta trzecia. Rodzice napisali mi sms'a , że jadą w jakąś jednodniową delegację. Dlaczego zawsze kiedy ich potrzebowałem, nie było ich w moim pobliżu?
Zapaliłem lampkę, która stała obok łóżka, chcąc choć trochę rozjaśnić ciemny pokój. W moim żołądku wszystko wywróciło się do góry nogami, wstałem i czym prędzej pobiegłem do łazienki, otwierając z zamachem drzwi. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłem na zimne kafelki, prawie uderzając głowa o muszlę klozetową. Ostatkiem sił, uniosłem głowę i zwymiotowałem. Szarpało mną, nie mogłem przestać, rozpłakałem się, gdyż ból brzucha jeszcze bardziej się zwiększył. Oparłem głowę o deskę, była przyjemnie zimna. Próbowałem się uspokoić, co przychodziło z trudem. Kilka wdechów i wydechów pomogło mi doczołgać się do pokoju. Zawroty głowy znowu powróciły, na ziemi zauważyłem moją komórkę. Podniosłem ją, nie wstając z podłogi. Położyłem się na ziemi i pół przytomny , wybrałem numer. Po chwili usłyszałem znajomy głos.
- Przyjedź.. proszę... nie wiem co się dzieje.. - rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź. Skuliłem się w kulkę, mając nadzieję, że w końcu zrobi mi się lepiej.
 Nie wiem ile tak leżałem, może kilka minut, a może kilkanaście. Usłyszałem jak ktoś wpada do pokoju, zapalając światło. Oślepiło mnie, a głowa zaczęła niemal pękać, pod wpływem nieznośnego bólu.
- O matko ! Co się dzieje ?!- Daren natychmiast znalazł się przy mnie, nie potrafiłem nic powiedzieć, zaschło mi w gardle. Nie miałem siły na ruszenie jakąkolwiek kończyną. - Kochanie, powiedz coś... Boże co Ci jest ?! - uklęknął i uniósł nieco moje ciało. Świat ponownie mi zawirował, a w gardle poczułem palące uczucie.
- Będę rzygał... pomóż.. łazienka...- wychrypiałem mało wyraźnie. On jednak od razu zaniósł mnie tam, gdzie prosiłem. Gdy tylko usiadłem na zimnych kafelkach. Ponownie zacząłem wymiotować. Zawartość mojego żołądka była pusta. Niestety mój organizm nadal chciał pozbyć się zbędnych pozostałości. Wsadziłem do buzi dwa palce, by jakoś sobie pomóc. Szarpnęło mną, poczułem gorzki smak w ustach. Żółć. Ponownie zacząłem łkać. Słyszałem jak Daren mówił coś do siebie, a może do mnie ? Nie wiem... nie byłem w stanie myśleć, słuchać... Osunąłem się na lodowate kafelki i zamknąłem oczy. Były one teraz jedynym wybawieniem.
 
 - Dłużej się nie dało ?! - usłyszałem jakieś krzyki.
- Przepraszam , ale nie mieszkam dwie przecznice stąd ! - drugi głos, znałem go. Zaczynam majaczyć ? - Gdzie on jest ?
- Chodź. Szybko. - ktoś wszedł do łazienki, na szczęście nie zapalił światła, dzięki czemu spokojne mogłem uchylić powieki.
- Kotku... Co się dzieje?- Ktoś uklęknął przy mnie, zimna dłoń dotknęła mojego czoła. Widziałem go, jednak nie mogłem skupić się na połączeniu obrazu, z tym co się dzieje. - Słońce odezwij się.. - gładził moją twarz, było mi tak przyjemnie. - Co mu do cholery jest ?! Dlaczego dopiero teraz do mnie zadzwoniłeś ?! Mogłeś od razu to zrobić !
- O przepraszam ! A skąd miałem wiedzieć, że tu przyjedziesz ?! Nie miałem pojęcia co mam robić !
- Jak możesz tak mówić ! Ja miałbym nie przyjechać do niego ?! I to w takiej sytuacji ?!
- Nie masz nawet jaj , żeby wyznać mu prawdę, a mi prawisz wyrzuty ?!
- To nie Twoja sprawa !
- Właśnie , że moja ! Jemu na Tobie zależy ! A Ty jesteś złamanym chujem! - nie mogłem wytrzymać tych krzyków, dlatego słabo odezwałem się, mając nadzieję, że mnie usłyszą.
- Proszę... - chrząknąłem , czując suchość w gardle. - Nie kłóćcie się.. - powoli spróbowałem usiąść. Każdy mięsień bolał mnie, niczym po krwawej bójce.
- Kotku... - Milo przybliżył się do mnie, ponownie kładąc mi rękę na czole. Dziękowałem teraz niebiosom, że jest niczym lód, chłodził mnie, sprawiając dużą ulgę. - Co się dzieje... Nath, jeśli chcesz możemy pojechać do szpitala. Co Ci jest ?
- N-nie wiem... - łzy słynęły mi po policzkach. Nie miałem pojęcia co mi się stało, ale pragnąłem by już się zakończyło.
- Chcesz jechać do szpitala ? - tym razem odezwał się Daren, który stał w drzwiach, z założonymi rękoma.
- Nie.. nie. Tylko... pić. - chrypa ponownie zaatakowała moje gardło. Chciałem odkaszlnąć , ale nie dałem rady.
- Przyniosę. - Zostałem sam na sam z granatowowłosym, który obejmował mnie delikatnie. Czułem jak powoli gładzi moje plecy. Ułożyłem głowę na jego ramieniu.
- Kotku... zadzwonię do znajomego lekarza. Ktoś musi Cię zobaczyć. A teraz chodź. - Pomógł mi wstać, a gdy zobaczył , że ledwie trzymam się na nogach, wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Do pokoju wszedł Daren, niosąc szklankę zimnej wody.
- Proszę. - podał mi ją, duszkiem wypiłem całą zawartość.
- Zaraz wracam. - Milo wyszedł z pokoju, zostawiając nas samych. Czarnowłosy ukucnął przy mnie.
- Jak się czujesz? Lepiej? - zapytał z troską .
- Troszkę. - uśmiechnąłem się blado. - Brzuch.. strasznie boli. - Daren ujął moją dłoń i począł gładzić jej wierzch kciukiem. Nie minęła chwila, jak Milo wrócił. Mimo tego jak źle się czułem, zauważyłem, jakim lodowatym spojrzeniem obdarzył nasze złączone dłonie. Odruchowo cofnąłem swoją, a Milo przysiadł na skraju łóżka. Spojrzałem na przyjaciela przepraszająco, on jedynie wywrócił oczami i usiadł na fotelu, stającym pod ścianą.
- Lekarz będzie za jakieś pół godziny. - poinformował nas i spojrzał na moją dłoń, która leżała swobodnie na pościeli. Czułem jak bije się z myślami, nie chciałem mu tego utrudniać, odwróciłem ją wierzchem do góry, w zapraszającym geście. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął się nikle, splatając nasze palce.

 - Wygląda mi to na silne zatrucie pokarmowe. Może zjadłeś coś nieświeżego... - lekarz badał mnie dokładnie. Daren z Milo stali gdzieś z boku, czekając na wieści. Czułem się o wiele lepiej. Może nie byłem pełen sił, ale chociaż mogłem normalnie patrzeć i ruszać głową.
- Byliśmy na obiedzie, dużo zjadł, zmieszał wszystko co się dało... Może to dlatego ? Zazwyczaj tyle nie je. - usłyszałem jak Daren zabiera głos. Starszy, siwiejący mężczyzna pokiwał powoli głową i zaczął wstawać z łóżka.
- Tak, może to było przyczyną. W każdym razie, po lekach, które przepisałem powinno przejść. Nie musicie kupować ich dzisiaj. Dałem Ci dawkę, która wystarczy do południa. A tu jest recepta. - Wyciągnął rękę w stronę mężczyzn. Starszy z nich, od razu wziął ją, co spotkało się z piorunującym spojrzeniem młodszego. Westchnąłem cicho, do niedawna tak bardzo się lubili. Czułem, że to przeze mnie ich relację nieco się oziębiły.
- Rano pojadę do apteki. - Granatowowłosy odezwał się i schował receptę do kieszeni szarej bluzy. Mężczyzna zaczął pakować swoje przyrządy i zbierać się do wyjścia.
- Milo, albo Daren, niech ktoś weźmie mój portfel, leży na biurku...
- Nie, nie, już jestem opłacony. - mężczyzna przerwał mi i uśmiechnął się, dzięki czemu jego zmarszczki uwydatniły się. Pierwszy raz miałem styczność z tym człowiekiem, ale od razu widać było, że jest bardzo uprzejmy i przyjaźnie nastawiony do ludzi. Nie chciałem teraz wypytywać , kto mu zapłacił, jednak miałem co do tego przypuszczenia. - W takim razie, ja się będę zbierał. Wypoczywaj młodzieńcze, radziłbym nie wychodzić z łóżka przynajmniej do następnego tygodnia. - jęknąłem z zawodem. Leżenie w łóżku przez tydzień, wcale mi się nie uśmiechało. Na samą myśl o tym, choroba zaczęła mi przechodzić. - Tak wiem, przymusowe wolne, nie zawsze jest przyjemne, ale przyda Ci się. - dodał i założył skórzaną torbę na ramię. - To ja już pójdę. Do widzenia Nathaniel.
- Dziękuję Panu i do widzenia. - pożegnałem się z lekarzem.
- Odprowadzę Pana. - Milo wyszedł wraz z mężczyzną, zostawiając nas samych. Czarnowłosy podszedł do mnie i przysiadł na łóżku. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, było po drugiej w nocy. Czułem się wykończony i jedyne o czym marzyłem to kąpiel i sen.
- I jak ? - zapytał, przyglądając mi się badawczo.
- Lepiej. - uśmiechnąłem się. - Dziękuję, że przyjechałeś i że ściągnąłeś Milo... Na prawdę zawsze mogę na Ciebie liczyć.
- Kochanie, jesteś moim najlepszym przyjacielem, dla Ciebie poruszę góry, jeśli coś się będzie działo. - Poczułem w sercu ciepło, Daren był najlepszym przyjacielem, jakiego mogłem sobie wymarzyć. Bratnia dusza, która trwała przy mnie, bez względu na wszystko.
- Wiesz, że ja dla Ciebie też. Nie chcę jednak Cię zatrzymywać, już późno, a Ty na pewno jesteś zmęczony. - nie chciałem go wyganiać, na prawdę nie miałem takiego zamiaru.
- Powiedz po prostu, że chcesz z nim zostać sam na sam.- prychnął i spuścił wzrok, bawiąc się swoimi palcami.
- Daren przestań. - Było mi trochę głupio, w końcu to on mi najbardziej pomógł, a moje słowa zabrzmiały, jakbym chciał go wyrzucić. Drzwi do pokoju się otworzyły, Milo wszedł do środka i zamknął je za sobą.
- Nie musisz za mnie płacić. - powiedziałem , nie czekając aż podejdzie.
- Nie muszę, ale chcę. Nie rozmawiajmy o tym. - Pierwszy raz odkąd przyjechał, mogłem mu się przyjrzeć. Miał na sobie czarne wąskie rurki, białe adidasy za kostkę i szarą bluzę, z dużym, wysokim kołnierzem. Włosy nieco niedbale spiął w wysoką kitkę, z której wypadały pojedyncze pasma. Wyglądał zupełnie inaczej niż na co dzień. Nie miał żadnych dodatków w postaci wisiorków, czy też pierścionków. Można by rzecz, że prezentował się teraz w wersji domowej. Uśmiechnąłem się mimowolnie i przygryzłem wargę. Zreflektowałem się jednak szybko, gdy doszło do mnie , że patrzę na niego rozanielonym wzrokiem, a w pokoju zapadła cisza.
- To ja już pójdę. Zdzwonimy się. - Daren jako pierwszy się odezwał. Wstał z łóżka, a ja nie chcąc go urazić, musiałem się odezwać.
- Może jednak zostaniesz ? - jedynie marna pytanie nasunęło mi się na myśl. Nie byłem głupi, wiedziałem, że odmówi. Wolałem jednak spróbować.
- Nie, nie już późno. - cmoknął mnie w policzek i skierował się do wyjścia. Spojrzał na Milo i kiwnął mu głową, tym samym żegnając się i wychodząc. Gdy drzwi zamknęły się z cichym szczęknięciem,w pokoju ponownie zapanowała cisza. Milo westchnął, a ja znów zacząłem mu się przyglądać. Stał na środku pokoju i za bardzo nie wiedział co ma ze sobą zrobić.Nie chcąc go dłużej dręczyć, zacząłem podnosić się z łóżka. Po lekach czułem się dużo lepiej i już nawet nie kręciło mi się tak w głowie, mdłości zniknęły, a bóle brzucha zelżały.
- Gdzie Ty idziesz ? - zapytał, podchodząc do mnie.
- Chcę się wykąpać... Czuję się dosyć nieświeżo po tym maratonie łazienkowym. - zaśmiałem się cicho. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej nową pidżamę, która składała się z bokserków  i luźnej koszulki. Usłyszałem jak chłopak siada na skraju łóżka, gdy się odwróciłem, nasze oczy spotkały się.
- A Ty... - nie wiedziałem, jak mam mu zadać to pytanie. Czułem się dosyć dziwnie w takiej sytuacji i nie byłem pewny jego zamiarów. Przemogłem się jednak, biorąc duży oddech. - Zostaniesz ze mną ?
- Pewnie. Jeśli tylko mi na to pozwolisz. - odparł, uśmiechając się szeroko i opierając dłonie na pościeli.
- Pozwalam. - odwzajemniłem uśmiech i skierowałem się do łazienki. - Za chwilę wracam. Zrzuciłem z siebie przepocone ubrania i wszedłem pod prysznic. Gdy chłodnawa woda zaczęła ściekać po moim ciele, poczułem się cudownie odprężony. Tego było mi potrzeba. Moje myśli siłą woli powędrowały do pokoju, w którym czekał na mnie Milo. Nie umiałem opisać uczuć, które mną zawładnęły, ale niezmiernie cieszyłem się z tego, że ze mną został. Wolałem nie myśleć jakby jego nocowanie skończyło się, gdybym nie był tak zmęczony. Zakręciłem wodę i wyszedłem z pod prysznica. Wytarłem się i ubrałem w pidżamę. Umyłem zęby, czując niemiły posmak w ustach. Posmarowałem się jeszcze kremem kokosowym i wyszedłem z łazienki.
 Milo leżał na łóżku, miał zamknięte oczy. Zapatrzyłem się chwile na ten widok, wyglądał niezwykle rozkosznie. Podszedłem po cichu do szafy i wyjąłem z niej długie, bawełniane spodnie w kratę i koszulkę. Podszedłem do łóżka i nachyliłem się nad nim. Nadal nie otworzył oczu. Spał ? Wyciągnąłem dłoń w stronę jego twarzy i delikatnie jej dotknąłem. Jak zwykle była chłodna i nieskazitelnie aksamitna. Zbliżyłem swoje usta do jego i musnąłem je przelotnie. Gdy chciałem się odsunąć, przyciągnął mnie do siebie, tak że upadłem całym ciałem na jego tors. Zaśmialiśmy się obydwoje
- Nie ładnie udawać, że się śpi. - wytknąłem mu, wygodniej się na nim układając.
- Nie ładnie całować śpiącego. - odgryzł mi się, trącając mój nos swoim. - Pięknie pachniesz. - Przymknął oczy i ponownie zbliżył swoją twarz do mojej, zaciągając się zapachem.
- Dziękuję. Kokosik. A tak w ogóle, to przyniosłem Ci pidżamkę. - wstałem z niego, siadając obok i podałem mu ubranie. - Jeśli chcesz się wykąpać, lub cokolwiek , to wiesz gdzie jest łazienka. Wszedłem pod kołdrę i nakryłem się po całą szyję, patrząc jak Milo wstaje z łóżka.
- Dzięki, kąpałem się przed telefonem od Darena.
- Stąd ten nieład na głowie.
- Ty wszystko zauważysz. - zaśmiał się i zaczął zdejmować bluzę.
- Jeśli dotyczy to Ciebie, to tak. - odparłem, a on zdjął koszulkę. Widząc jego ładnie wyrzeźbiony , nagi tors, mimowolnie przygryzłem wargę.
- Pochlebiasz mi. - gdy zaczął rozpinać spodnie, zakryłem oczy kołdrą. Usłyszałem  cichy śmiech. - Nie mów, że się wstydzisz. Widziałeś mnie już nago.
- Wystarczy, że Ty się nie wstydzisz. Poza tym to nie to samo. - mój głos rozbrzmiał z pod kołdry. Mimo, że nie widziałem go , to na moje poliki wpłynęła mała czerwień. Nie wierzyłem sam sobie, jak jakakolwiek osoba, może wpływać tak na drugiego człowieka. Poczułem jak łóżko ugina się pod ciężarem chłopaka. Uniosłem kołdrę i wpuściłem go pod nią, nakrywając nas. Na prawdę nie chciałem kierować swoich myśli, na złe tory.
- Zgasisz ? - zapytałem, gdy już się ułożył.
- Pewnie. - wyciągnął dłoń w kierunku lampki. W pokoju zapanowała ciemność. Obydwaj leżeliśmy na plecach, czułem jego rękę, która dotykała mojej. Ponownie nie wiedziałem jak mam się zachować. Czy przytulić się do niego ? Czy też może odwrócić się i iść spać ? W końcu odezwał się cicho, pozbawiając mnie wszelkich wątpliwości. - Nie przytulisz się do mnie ? - Bez słowa przysunąłem się bliżej i ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej. Otoczył mnie ramieniem. Wdychając jego zapach i czując unoszącą się miarowo klatkę piersiową, niemal od razu usnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz