środa, 4 września 2013

17.L'enseignement


 Kochani moi, dziękuję, że o mnie pamiętacie, ze komentujecie. Nadal żyje, chociaż od tygodnia leżę chora i większość czasu spędzam z głową w muszli klozetowej. Na szczęście dzisiaj jest lepiej i postanowiłam dodać nowy rozdział. Jest spory i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale nie mam siły już go sprawdzać... Mam nadzieję, że mi wybaczycie!

 Przywitam Cię Zagadko, bo wcześniej chyba Cię tu nie widziałam ; ) , a także tenshi !
 
 Muszę jeszcze wtrącić, że parę dni temu wyszedł nowy teledysk Adama Lamberta, jeśli ktoś nie widział, albo i zna, niech kliknie tutaj -> http://www.youtube.com/watch?v=Lg31XQR22zg&feature=channel_video_title
Nikt nie umrze, a dzięki temu temu nabiję się oglądalność -> Nie ma to jak dobry Glambert ze mnie xD.
 
Ok, nie zanudzam i zapraszam na rozdział ! ; )
 ________________________________________________

- Pysznie Pani gotuję ! Naprawdę jestem pod wrażeniem. – Milo jak zwykle niezwykle uprzejmie komplementował moją babcie, a ona skakała wokół niego, podsuwając to smakowitsze kąski.
- Oh, dziękuję Ci kochanie, zapraszam częściej ! Jesteś taki szczupły, że przydałyby Ci się domowe obiadki ! Nie wspominając już o Nathim. – babcia spojrzała na mnie i dolała mi kompotu.
- Oj, Nath ma po prostu bardzo kruchą budowę. – odparł granatowowłosy, zajadając się obiadem. Siedziałem obok niego, przysłuchując się całej rozmowie. On i staruszka naprawdę dobrze się dogadywali.
- A, kruchą , kruchą. Jak był mały moja sąsiadka pomyliła go nawet z dziewczynką. Strasznie się zdenerwował. Pamiętam jak przestał się do niej odzywać, nawet nie mówił dzień dobry. – zaśmiała się , a Milo jej zawtórował. Przewróciłem oczami, przypominając sobie to żenujące zdarzenie. Do dzisiaj baby nie znoszę.
 - Na całe szczęście jest pięknym chłopcem. – Nie wierzyłem , że to powiedział, a gdy poczułem jak gładzi moje udo, zakrztusiłem się kawałkiem pomidora, wypluwając go z powrotem na talerz. Spojrzałem na niego z chęcią mordu, a on uśmiechnął się promieniście, nawet nie zabierając swojej dłoni.  
- To prawda, ślicznego mam wnuka, a tak szybko wyrósł… - babcia nie zwracała na mnie uwagi, widocznie zbyt pochłonięta była rozmową z Milo.
- Niestety, czas szybko mija. Musimy do tego przywyknąć. Dziękuję Pani. Najadłem się za wszystkie czasy. Tak dobrego obiadu dawno nie jadłem.
- Oh dziękuję kochany, cieszę się , że Ci smakowało.
- Nie ma za co, sama prawda. Przepraszam Was na chwilkę. Gdzie jest toaleta ? – zapytał nagle, a ja odetchnąłem z ulgą, gdy wstając, zabrał dłoń.
- Na górze, po lewej, drugie drzwi. – odpowiedziałem, pierwszy raz zabierając głos. Kiedy zniknął też wstałem od stołu i zacząłem zbierać naczynia i zmywać.
- Zostaw kochanie, później posprzątam. – babcia zaczęła składać pozostałe naczynia i zbierać pozostałości po obiedzie. Za oknem robiło się szaro, było już po dwudziestej, co oznaczało, ze niedługo będziemy musieli się zbierać.
- Babciu, jeśli już tu jestem, to Ci pomogę.  – odparłem i kontynuowałem zmywanie.
- Rozumiem, że już nie jesteś z Elly ? – Babcia naprawdę widziała więcej, niż sądziłem. Przecież nawet z nią o tym nie rozmawiałem. Nie wspominałem…
- Tak… skąd wiesz ? – odstawiłem pozmywane naczynia i odwróciłem się do niej przodem, opierając o blat. Patrzyła na mnie wzrokiem, który wyrażał bezgraniczną miłość. Była dla mnie jak starsza mama, która pomagała w każdej sytuacji i potrafiła wysłuchać , pomóc.
- Kochanie… widzę jak na siebie patrzycie.
- C-CO? - zająkałem się, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
- Mnie nie oszukasz. – staruszka uśmiechnęła się promieniście i pogłaskała mnie po policzku. – To naprawdę przystojny chłopak i taki szarmancki. – dodała, a ja spłonąłem rumieńcem.
- Babciu! Przestań. O czym Ty w ogóle mówisz, to niedorzeczne. – odepchnąłem się od blatu i przeszedłem na drugą część kuchni.  
- Co jest niedorzeczne? – chłodne dłonie objęły mnie od tyłu,  a znajomy głos zabrzmiał , gdzieś w okolicach głowy. Podskoczyłem przerażony i odsunąłem się szybko od chłopaka, mierząc go wzrokiem pełnym sprzeciwu.
 - Nic! – odparłem urażony. – Babciu, musimy już jechać. Robi się późno, a ja jutro idę do szkoły. Dziękujemy za wszystko.- przytuliłem się do niej  i usłyszałem cichy szept, tuż przy uchu.
- Nie opieraj mu się tak. – szybko się odsunąłem, ignorując jej słowa. Granatowowłosy również pożegnał się z babcią, dziękując jej za wszystko, po czym wyszliśmy, wsiedliśmy do samochodu i zostawiliśmy za sobą Pine Hill.
Początek drogi był spokojny, prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Nie musiałem mówić gdzie ma jechać, był dobrym kierowcą i pamiętał drogę. Za oknami zrobiło się ciemno, a ja zastanawiałem się nad słowami babci. Ta kobieta była niemożliwa. Czasami naprawdę wydawało mi się , że widzi dużo więcej niż powinna. W zasadzie to dzisiaj udowodniła mi , że nie tylko tak myślę , ale tak właśnie jest! Boooże jaka porażka, ona myśli , że jesteśmy parą. Jeszcze daje mi instrukcję, że mam mu się nie opierać. Gdyby wiedziała co z nim wyprawiałem, to by tak nie mówiła. Cholera. Moje myśli czasami powinny się zatrzymać. A ten kretyn mógłby chociaż powstrzymać swoje łapska, przy starszej kobiecie ! Jak mógł mnie przytulić ! Przecież to było takie jednoznaczne! Nawet z Elly się hamowałem. Nigdy nie okazywaliśmy sobie większych uczuć przy babci, to o prostu było… Ehh… właściwie, to nie okazywaliśmy sobie uczuć, bo nie było takiej potrzeby. Może kiedyś..
- O czym myślisz ? – z zamyślenia, wyrwał mnie jego głos.
- O tym , że jesteś idiotą. – odparłem, patrząc w ciemną dal za oknem. Jechaliśmy jakąś nieoświetloną drogą, a jedynym źródłem światła, była te samochodowe.
- Co ja znowu zrobiłem ? – zapytał spokojnie, patrząc przed siebie.
 - Nic. – naburmuszyłem się , niczym małe dziecko.
 - Nath, powiedz mi. – położył dłoń na moim kolanie, a ja natychmiast ją strąciłem. Westchnął i powrócił do trzymania kierownicy.  – Dobrze, jak wolisz.
- No tak, bo Tobie wszystko jedno. – prychnąłem, zakładając ręce na piersi.
- Jak to wszystko jedno ? Przecież próbuje się dowiedzieć o co Ci chodzi ? – był jak zwykle spokojny, co jeszcze bardziej mnie denerwowało, gdyż ja kipiałem z wściekłości . Sam siebie nie rozumiałem, bo w końcu nic takiego nie zrobił. Widocznie cała sytuacja, moja niewiedza i niepewność, skumulowały się dzisiaj i osiągnęły swój zenit.
- Tak, ale gówno Cię to obchodzi ! – uniosłem głos, sam siebie nie kontrolując.
- Jezu o co Ci chodzi ? – chyba zaczynał się irytować, skręcił w prawo i przyspieszył.
 - O chuj!
- Chyba nie o chuj, skoro zachowujesz się jak dziewica z żelaznymi majtkami. – zawrzało we mnie, czułem , że za chwilę go zamorduję, spojrzałem na niego w niedowierzaniu.
- Pojebało Cię ? Jaka dziewica do cholery ?! – krzyknąłem , gestykulując.
 - Za każdym razem kiedy próbuje Cię dotknąć, to albo mnie odtrącasz , albo warczysz na mnie. Kiedy już Cię pocałuje,  wydaje mi się , że odwzajemniasz to jedynie z przymusu, bo tak wypada.
- Co Ty pierdolisz !? – nie wierzyłem ,że mówił takie rzeczy. Przecież zawsze pragnąłem jego pocałunków ! Lgnąłem do niego niczym rzep do psiego ogona, a on mi teraz mówił, że go unikam ! Nie wierzę ! Przecież to, że kilka rany go odtrąciłem, bo nie chciałem obnażać się ze swoimi uczuciami, nie znaczy , że go nie chcę !
- Nie klnij. – powiedział cicho.
- Przestań mnie pouczać ! Może zamiast mówić takie głupoty, w końcu wyjaśnisz mi co jest między nami?! – krzyknąłem , a on nie odrywał wzroku z jezdni. Zapadła chwilowa cisza, która odbijała się od moich uszu. Właśnie tego się obawiałem, takiej reakcji.  Cisza była czymś najgorszym, co mogło mnie spotkać. Najgorszą odpowiedzią, jaką mogłem uzyskać. – Ok. zrozumiałem. Chcesz mnie jedynie rżnąć kiedy popadnie. Przepraszam o Panie, ze tylko raz Ci na to pozwoliłem! -  odwróciłem wzrok , gdyż moje oczy nagle zaszkliły się niebezpiecznie. Milo zahamował z dużą siła i skręcił na jakiś boczny parking. Zgasił silnik, zapanowała ciemność, spojrzałem na niego zaskoczony. W takich okolicznościach, widziałem jedynie zarys jego postaci.  Poczułem jednak, jak zbliża się do mnie.
- Nie waż się więcej tak mówić. – odpiął mój pas i złapał mnie za nadgarstki, odwracając w swoją stronę. – Rozumiesz ? Jeszcze raz usłyszę coś takiego z Twoich ust, a pożałujesz. – warknął na mnie, pierwszy raz to zrobił. Pierwszy raz tak się do mnie odezwał. Moje oczy całe wypełniły się łzami, a gdy ich zawartość się przepełniła, wypłynęły ciurkiem, mocząc moje blade poliki. – Nigdy Cię nie wykorzystałem. Sam się na to zgodziłeś. Nie zaciągnąłem Cię do łóżka, nie zmuszałem Cię do tych wszystkich pocałunków, więc nie pieprz, że zależy mi tylko na rżnięciu Ciebie, bo tego nie robię. – zaszlochałem, nie chciałem żeby tak mówił, nie takim tonem. Jednak wiedziałem, że ma racje, na wszystko się godziłem, chciałem tego. Łzy zaczęły moczyć moje ubranie, nie mogłem ich powstrzymać. – Przestań już. – Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłem głowę w zagłębienie jego szyi. Przytulił mnie do siebie, zarzuciłem mu ręce na szyję i chlipałem cicho. Pierwszy raz na mnie krzyknął, naprawdę zrobiło mi się przykro. Ja jedynie chciałem wiedzieć, co on do mnie czuje. Czasami po prostu nerwy biorą nade mną górę.  – Ciii. – głaskał mnie po włosach, uspokajając. Trwaliśmy tak, a ja już nigdy nie chciałem go puścić. Odsunąłem się od niego. Teraz, gdy moje oczy już trochę przyzwyczaiły się do ciemności, mogłem dostrzec, ledwie widoczną twarz. Podniosłem się z fotela i zacząłem przedzierać się w jego stronę.
- Co robisz ? – wyszeptał, a ja usadowiłem się,  siadając okrakiem na jego udach i ponownie do niego przylgnąłem.
- Po prostu chce być blisko Ciebie. – wyszeptałem, wprost w jego klatkę piersiową. Objął mnie delikatnie. Moje nozdrza drażnił wspaniały zapach. Nie wiem co było przyczyną tego, że tak się zachowywałem, ale pragnąłem jego dotyku, jego słów, czułości, czegokolwiek, co było skierowane w moja stronę. Ten chłopak zdołał wywrócić moje życie do góry nogami i zmienić mnie , w tak krótkim czasie. Teraz, gdy trwaliśmy w ciszy, a ja czułem każde uderzenie jego serca, miałem ochotę zamknąć go w klatce i już nigdy z niej nie wypuścić.
 Niespiesznie odpiąłem guziki jego obcisłego swetra, odsłaniając gołą skórę. Złożyłem pocałunek na mostku, który to unosił się, to opadał. Czułem jak Milo zadrżał.  Przesunąłem wargi na jego szyję, której skórę lekko przygryzłem. Nie zdołałem zauważyć, kiedy wkradł mi się pod sweter. Jego dłonie wodziły po moich plecach, powoli,  delikatnie rozgrzewając ciało. Moje pocałunki przeszły na szczękę, krążyłem wokół ust, które, w tej chwili, były dla mnie najsłodszym owocem pod słońcem. Końcem języka polizałem jego wargi, westchnął i lekko zadrapał mnie na lędźwiach. Uśmiechnąłem się, trącając go nosem. Odwzajemnij uśmiech i już chciał połączyć nasze usta, kiedy to się odsunąłem, drażniąc się z nim. Pokręcił głową i zagryzł dolną wargę. Uwielbiałem jak to robił, wyglądał wtedy tak słodko. Nie mogąc się oprzeć, zbliżyłem się do niego i złożyłem na jego wargach pocałunek. Pogłębiłem go, gdy tylko uchylił usta. Całowałem go dosyć zachłannie, oddając całego siebie i pragnąc zabrać choć jedną cząstkę granatowowłosego. Uniosłem się, stając na kolanach i napierając na niego, gdy tylko chciał przejąć pocałunek. Jęknął, gdy moje dłonie silnie złapały jego głowę. Przeważnie to on rozpoczynał, on nas prowadził, panował nad sytuacją, jednak tym razem, było inaczej. Gdy oderwaliśmy się od siebie, zamruczał przeciągle,  przez co przeszedł mnie spory dreszcz. Był tak niesamowicie pociągający.
Zacząłem odpinać jego sweter do końca, co i raz cmokając jego chłodne wargi . Pomruki to zwiększały się, to przeradzały w ciche jęki, co tylko wzmażało moją ochotę na niego. Nieśpiesznie zacząłem lizać szyje Milo, czułem jego krocze , pod swoim, był już twardy. Otarłem się o niego. Zduszony jęk, został stłumiony przez kolejny pocałunek. Serce waliło mi niemiłosiernie, na skórze czułem gęsią skórkę, rozbiło mi się coraz goręcej, a Milo mi tego nie ułatwiał.
-Mmmm.. - zamruczał i odsunął się ode mnie. - Kochanie... jak tak dalej pójdzie to nie dam rady się powstrzymać.. - szepnął wprost do mojego ucha i ścisnął jeden z moich pośladków.
- A może ja nie chcę żebyś się powstrzymywał.. - odszepnąłem, zagryzając płatek jego ucha.
- Nie chcę Ci zrobić krzywdy. - mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności i teraz mogłem zauważyć zarys jego twarzy.
- Nie zrobisz. - pocałowałem go w rozchylone usta, a moja dłoń ponownie zjechała do jego krocza.
- Kotku... nie mamy nawilżacza. - Bez zbędnych słów wyciągnąłem się w stronę mojej torby i pośpiesznie wyjąłem krem nawilżający do rąk.
- Krem do rąk , może być ? - moje zmysły wariowały, miałem ochotę rzucić się na chłopaka.
- Nie mam gumek. - zauważyłem jak się skrzywił, przewróciłem oczami. Moje podniecenie nie malało, a jego wypukłość w spodniach, stykająca się z moją, wcale w tym nie pomagała.
- Pierdolić to.  - westchnąłem i pocałowałem go, żeby nie mógł nic powiedzieć. Rozpiąłem suwak jego spodni, a moje palce wkradły się pod bieliznę. Jęknął wprost w moje usta.  Uwolniłem jego członek i zacząłem go stymulować. Jego paznokcie zaczęły wbijać mi się w biodra, chciałem go poczuć w sobie. Oderwałem się od niego i nieporadnie zacząłem zdejmować spodnie. Syknąłem, gdy moja głowa uderzyła w dach samochodu. Czarnowłosy zaśmiał się i pomógł mi pozbyć się garderoby. W końcu mogłem powrócić do delektowania się jego wargami. Usłyszałem jak wyciska krem, a za chwilę poczułem wilgotny palec, którym zaczął wodzić po moim wejściu.
-Mmmm. - zamruczałem, zagryzając jego dolną wargę. Gorąco, które od niego emanowało, zwiększało moje podniecenie z każdą sekundą. Nie mogąc już wytrzymać, sam zacząłem nabijać się na jego palec. Wyczułem jak się uśmiecha, zagłębił się we mnie, nie czułem bólu. Nasze języki walczyły ze sobą, podnosząc temperaturę ciał. Drugi palec wsunął się we mnie, rozciągając ścianki odbytu, wsuwał je we mnie i wysuwał, a gdy musnął jedynie mój czuły punkt, wygiąłem się niczym struna.
- Wejdź już we mnie.. błagam.. zrób to.. - wychrypiałem wprost do jego ucha, wtulając się w jego ciało. Posłuchał. Wysunął ze mnie palce, po czym nasmarował swój członek kremem. Złapał mnie za biodra, czułem jak drży. Jego oddech był coraz szybszy. Oczy, które tak uwielbiałem, wpatrywały się teraz we mnie, nie dając mi zerwać tego kontaktu.
- Aumm..! - jęknąłem, gdy wszedł we mnie, zabolało.. Cholernie zabolało. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Przepraszam... - Pocałował mnie w czoło. - Przepraszam
Chéri*... - jego dłoń zaczęła wodzić uspokajająco po moim policzku. Oddychałem głęboko, próbując przywyknąć do uczucia wielkiego rozpierania w środku.
- Nic się nie stało.. nic.. - wyszeptałem, całując go powoli. Trwaliśmy tak chwilę, nie licząc czasu, nie zważając uwagi na nic, co nas otaczało. W końcu, gdy nie czułem już bólu, poruszyłem się leniwie, dając mu znak, że jestem gotowy. Pogładził mnie po ramieniu i zaczął poruszać się we mnie, dając mi tym ogromną rozkosz. Oparłem dłonie na jego klatce piersiowej i zacząłem nabijać się na jego członek. Nasze ciała zgrały się w jeden rytm, a gdy jego przyrodzenie natrafiło na prostatę, nie moglem się już opierać. Jęczałem, niczym wygłodniały prawiczek. Milo dyszał niemiłosiernie, z każda chwilą przyspieszając ruchy.
- Tak.. mocniej.. - jęknąłem, wbijając paznokcie w jego klatkę piersiowa. Gdy byłem już na krańcu wytrzymałości, pocałowałem go zachłannie, dłonie wplatając w długie włosy i szarpiąc je lekko. Kilka silnych ruchów spowodowało , że wytrysnąłem wprost na jego brzuch, poczułem pulsowanie jego członka i ciepło rozlewające się w dole moje brzucha. Nasze jęki zostały zduszone przez głęboki pocałunek, które nie chcieliśmy przerywać. Gdy zabrakło mi oddechu oderwałem się od jego ust i wtuliłem twarz w obojczyk. Wyślizgnął się ze mnie. Poczułem jak po coś sięga. Usłyszałem szelest, jednak nie miałem siły podnieść głowy. Nagle jego dłoń znalazła się między moimi pośladkami. Wytarł mnie dokładnie, a ja poczułem jak na moją twarz wpływa jeszcze większy rumieniec.
- Uhmm.. nie musiałeś.. sam bym to zrobił.. - Gdy wszystkie emocje opadły, to było na prawdę krępujące.
- Nie musiałem, ale chciałem.. Nie masz się czego wstydzić.. - odparł, i pogłaskał mnie po głowie. - Nie przede mną.. - ucałował moją skroń, a ja mimo wszystko się uśmiechnąłem. Było mi tak cudownie, że gdybym mógł, to nie ruszyłbym się do świtu. Niestety.. trzeba było powrócić do szarej rzeczywistości.
- Chyba musimy jechać. - westchnąłem i zacząłem zbierać się z jego kolan. Gdy miałem już zejść, przytrzymał mnie. Spojrzałem na niego pytająco, mimo że w ciemności nie mógł tego dostrzec. Zbliżył swoją twarz do mojej. Odruchowo rozchyliłem usta, z czego skorzystał. Pocałował mnie, delikatnie, powoli łącząc nasze napuchnięte wargi. Odwzajemniłem pocałunek, delektując się smakiem jego ust. Odsunął się ode mnie i jeszcze raz pogładził mój policzek.
- Jesteś śliczny... - wyszeptał, a ja cicho parsknąłem. Takie wyznania były dość krępujące, szczególnie , że mówił mi to facet. Do niedawna byłem pewny, że jestem heteroseksualny , a nagle nie dość , że pieprzę się z facetem w jego samochodzie, to jeszcze mówi mi , że jestem śliczny. Mimo to... było to tak cholernie miłe...
- Daj spokój.. - odkręciłem głowę w drugą stronę , nadal się uśmiechając.
- Nie dam. - uszczypnął mnie w żebro, na co głośniej się zaśmiałem. - Ale teraz, się ubierz. Odwiozę Cię do domu. - zszedłem z jego kolan i odnalazłem spodnie, szybko je na siebie wciągnąłem. Milo zapalił światło i zaczął się ubierać. Teraz dokładnie mogłem mu się przyjrzeć. Rozsiadłem się na fotelu, a moje oczy obserwowały go. Wyglądał niczym piękny posąg, który możemy zobaczyć w muzeach. Różniły go jedynie słodkie rumieńce, i potargane włosy, które spływały na jego nagi tors. Zaczął zapinać sweter, a ja przygryzłem wargę.
- Co mi się tak przyglądasz? - usłyszałem nagle i potrząsnąłem głową, chcąc trochę oprzytomnieć.
- A.. aa.. nie, nic. - natychmiast się odwróciłem i zapiąłem pasy. - Jedziemy już? Tak ? - zapytałem niemal nerwowo. Zaśmiał się. Kątek oka zauważyłem jak pokręcił głową i zaczął odpalać silnik.
- Poodooobaaaam Ci się... - uśmiech nie schodził mu z twarzy, a ja chciałem zapaść się w fotelu i zniknąć. Szkoda , że nie gapiłem się na niego z otwartą buzią i kapiącą śliną. Tego by mi brakowało , do pełnego upokorzenia.
- Daj spokój. - znowu powtórzyłem. Niedługo stanie się to moją mantrą. - ruszyliśmy w końcu, pozostawiając za sobą mały parking.
- Już mówiłem , że nie dam. - Och.. jak on się pięknie uśmiecha... Czasami powinienem bić się za moje myśli. Spojrzałem w okno, żeby jego osoba mnie nie kusiła.
- Yhmm. - odparłem tylko. Włączyłem jeszcze radio, nie chcąc kontynuować tej rozmowy. Jechaliśmy wsłuchując się w cięgle zmieniające się piosenki. Nie rozmawialiśmy, jednak nie czułem się niezręcznie. Było mi dobrze, tak całkiem.. naturalnie ? Tak to chyba dobre określenie.
 Po przejechanych kilometrach znaleźliśmy się przed moim domem. Milo zatrzymał samochód i zgasił silnik. Zapadła cisza, zacząłem odpinać pas.
- Too... do jutra... - powiedziałem. Nie wiedziałem jak mam się z nim pożegnać. Nie byliśmy parą, dlatego dziwnym byłoby pocałowanie go "na dobranoc".  Zawahałem się chwilę, jednak odwróciłem w stronę drzwi i już miałem je otwierać, kiedy położył dłoń na moich plechach. Odwróciłem się i spojrzałem w stalowe oczy. Przez chwile mierzyliśmy się wzrokiem. Westchnął w końcu i powiedział.
- Nie pożegnasz się ze mną ? - uniósł jedną z brwi, wyglądał tak uroczo, że niemal się do niego wyszczerzyłem w pełnym uśmiechu.
- Emm, pożegnałem się.
- "Do jutra"? Hmm.. - skrzywił się i przygryzł wargę, teraz prawie jęknąłem, dając sobie za to mentalnego kopniaka.
- A.. jak mam to zrobić? - zapytałem, uśmiechając się ledwie. Przewrócił oczami i złapał mnie za rękę, splatając nasze palce. Spojrzałem w dół na dłoni, które teraz tworzyły jedność. Było to dziwne uczucie... Sam już nie wiedziałem czego pragnąłem. Jego gesty były miłe, ale tak całkowicie jednoznaczne! Mogłyby takie być, gdyby on.. gdyby określił się, gdyby powiedział mi , jakie na prawdę łączą nas relacje.
- Oj.. wiesz przecież... - szepnął i ścisnął lekko moją dłoń. Nie mogłem się powstrzymać zbliżyłem się do niego i zamknąłem oczy, chcąc wyłączyć chociaż jeden zmysł , żeby nie oszaleć. Jego zapach ponownie uderzył w moje nozdrza. Musnąłem jego chłodne wargi. Uwielbiałem je, były tak niepoprawnie doskonale. Polizałem jego górną wargę, a gdy je rozchylił wsunąłem język,  pieszcząc podniebienie. Jęknął i oddał pocałunek, wodząc jedną z dłoni po moim poliku. Serce znów zaczynało mi bić mocniej, dlatego przerwałem pocałunek, cmokając go szybko i odsuwając się.
- Okej... teraz na prawdę do jutra.
- Tak. Do jutra. - pocałował jeszcze moją dłoń, a ja ponownie się zaczerwieniłem. - Śpij słodko. - zamrugałem, uśmiechając się szeroko i wysiadając z samochodu, popędziłem w stronę drzwi wejściowych. Cieszyłem się jak wariat. Nigdy wcześniej , nikt nie doprowadzał mnie do takiego stanu. Pomijając Darena... ale mówię tutaj , o innych relacjach. Wpadłem do domu, nie mogąc przestać się szczerzyć, zdjąłem szybko buty i popędziłem do kuchni.
- O Nath! - stanąłem niczym wmurowany. Mama z tatą siedzieli jak gdyby nigdy nic i jedli kolację, patrząc na mnie pytająco.
- Ooo.. co wy tu robicie ? - zapytałem. Dlaczego ten cholerny uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy ?!
- A no nic. Jemu kolację i czekamy na Ciebie. - powiedziała mama, klepiąc miejsce obok siebie. - Nie odbierałeś telefonu, to zaczęliśmy bez Ciebie. Siadaj i zjedz. - Usiadłem na wolnym miejscu, na przeciwko mamy i obok taty. Zastanawiało mnie co oni tu robią i dlaczego jedzą wspólnie kolacje i w ogóle, co robi taka dobra kolacja u nas na stole. Przecież mama nigdy nie miała czasu na gotowanie.
- Macie wolne czy co ? - zapytałem w końcu, nakładając sobie sałatkę.
- Trochę luzu, można powiedzieć. - odpowiedziała tata, zajadając się kurczakiem.
- A co Ty taki szczęśliwy ? - mama spojrzała na mnie podejrzliwie, unosząc brew. Zagryzłem wargę. - Coś z Elly ? - upiła łyk soku.
- Nie jestem już z Elly. - odparłem jak gdyby nigdy nic, nie przestając się uśmiechać. Obydwoje spojrzeli na mnie jak na wariata.
- Jak to ? - mamy mina wskazywała na to, że nie może uwierzyć w moje słowa.
- No... normalnie. Nie jesteśmy razem. - powtórzyłem. Tata zajął się swoim obiadem, nic nie mówiąc, czułem , że mama tak łatwo nie odpuści.
- Kochanie, ale.. ale nie jest Ci przykro? Nic nie mówiłeś..
- Nie. Jak widać. Mam się caaałkiem dobrze. - zaśmiałem się i wstałem od stołu. - Najadłem się, idę się położyć, dobranoc. - wyszedłem, zostawiając ich ze zdziwionymi minami. Jeśli nie zadzwonią po psychiatrę, to będzie cud.




*franc. kochany

1 komentarz:

  1. Nie wiem czy mam coś nie tak z kompem lub głową, ale ten rozdział chyba już był xD

    OdpowiedzUsuń